– Żadna wizyta w Iraku nie może się z tą równać. Irakijczycy są zachwyceni odwagą papieża, że w czasie zarazy, niepokojów, przyjechał. Dała nadzieję znękanemu krajowi. Zwłaszcza irackiej młodzieży, która najbardziej czeka na normalność. Irakijczycy są dumni, że są dziećmi Mezopotamii, ale uważali, że społeczność międzynarodowa o nich zapomniała. Dzięki Franciszkowi sobie przypomniała – mówi „Rzeczpospolitej" Hatif Janabi, poeta i arabista pochodzący z Iraku, a mieszkający w Polsce.
Na Janabim wrażenie zrobił taki kadr: ubrany na biało papież Franciszek trzyma obiema rękami dłonie ubranego na czarno wielkiego ajatollaha Alego Sistaniego, duchowego przywódcy stanowiących większość w Iraku szyitów. Mieli godzinne spotkanie w sobotę w świętym mieście Nadżaf, poza zasięgiem kamer. Uważa się je za przełomowe, tak postrzega się je też w sąsiednim Iranie, najważniejszym państwie szyickim. Sędziwy Sistani jest jednak zwolennikiem innego szyizmu niż tam – jest umiarkowany, przeciwny obcym wpływom, w tym irańskim, zachowuje dystans do władz.
Wielki ajatollah, jak wynika z opublikowanego po spotkaniu oświadczenia, mówił, że chrześcijanom należą się pełne prawa, powinni żyć jak wszyscy inni Irakijczycy. Irańska agencja prasowa IRNA wyciągnęła ze spotkania wniosek, że papież w czasie pandemii covidu wzywa Zachód „do walki z wirusem islamofobii".
Od czasu obalenia w 2003 r. dyktatora Saddama Husajna i rozpoczętej później epoki wojny domowej, chaosu i terroryzmu odsetek chrześcijan spadł z 5 proc. do około 1 proc.
– Premier Mustafa al-Kazimi uznał spotkanie Franciszka z Sistanim za tak ważne, że ogłosił, iż na jego pamiątkę każdego 6 marca będzie w Iraku obchodzony Narodowy Dzień Tolerancji i Współistnienia – podkreśla Janabi. Al-Kazimi jest szyitą, ale świeckim. Był pierwszym arabskim przywódcą, do którego zadzwonił, pod koniec lutego, prezydent USA Joe Biden.