Botor był jednym z czterech himalaistów, członków polskiej wyprawy, która chce zimą zdobyć drugi najwyższy szczyt świata, K2, którzy wzięli udział w akcji ratunkowej na Nanga Parbat.
Ekipie ratunkowej udało się dotrzeć do znajdującej się na wysokości ok. 6 tys. m n.p.m. Francuzki Elisabeth Revol, ale członkowie ekipy nie zdecydowali się wspinać do pozostawionego przez Revol na wysokości ok. 7,2 tys. m n.p.m. Mackiewicza. Według relacji Revol Polak, w momencie gdy się rozstawali, nie miał już kontaktu z rzeczywistością, wcześniej cierpiał z powodu objawów choroby wysokościowej i ślepoty śnieżnej.
Botor, który wrócił już do Polski opuszczając - z przyczyn osobistych - ekipę przygotowującą się do zdobycia K2 tłumaczył, że decyzję o przerwaniu akcji ratunkowej podjęto nie tylko ze względu na stan Revol, której trzeba było jak najszybciej udzielić pomocy, ale również przez wzgląd na załamanie pogody.
- Byliśmy za późno, a on był za wysoko, żeby mu pomóc - podkreślił.
Polski himalaista podkreślał też jak ważne było szybkie udzielenie pomocy Revol, która - w jego ocenie - mogła nie jeść i nie pić nawet od trzech dni. - Nie była w stanie sama wygenerować temperatury w organizmie. Musiała ją dostać z zewnątrz - podkreślił.