Od 1 stycznia obowiązują nowe, wyższe stawki mandatów – za przekroczenie prędkości, wyprzedzanie w miejscu niedozwolonym i wiele innych wykroczeń kierowcy muszą liczyć się z mocnym uderzeniem po kieszeni. I to już się dzieje, bo według policji są już pierwsi solidnie ukarani. Na ile to podziała?
Łącznie 69,1 proc. osób uważa, że wysokie mandaty poprawią bezpieczeństwo na drogach, a kierowcy będą jeździli wolniej – wynika z sondażu IBRIS dla „Rzeczpospolitej” (zrealizowanym od 7–8 stycznia br. na grupie 1100 osób metodą telefonicznych ankiet).
Sceptycy w średnim wieku
Już kilka dni po wejściu nowego prawa, Polacy ocenili je pozytywnie. Więcej niż co piąty twierdzi, że surowsze kary „zdecydowanie” poprawią bezpieczeństwo, a 46,5 proc. – że „raczej” wpłyną na poprawę. Co czwarty jest zdania, że nic nie dadzą.
Najbardziej przekonane do nowych rozwiązań są osoby powyżej 60-tki i starsze. Co ciekawe, trzy czwarte młodych (w wieku 18–29 lat) uważa, że kierowcy będą jeździli teraz wolniej. Z kolei najwięcej sceptyków jest wśród 30–39-latków – ponad połowa z nich kwestionuje skuteczność wysokich mandatów. –To właśnie kierowcy ze średniej grupy wiekowej, obok bardzo młodych, są często łapani na przekroczeniu prędkości, i tracą za to prawa jazdy – zauważają policjanci z pionów ruchu drogowego.
Nowe stawki mandatów zaliczali zwłaszcza przekraczający prędkość – w tym kierowca, który Mostem Siekierkowskim w Warszawie pędził blisko 160 km/h – dostał 2,5 tys. zł mandatu i stracił prawo jazdy. Tyle samo musi wyłożyć inny, który w Koszalinie, przy ograniczeniu do 50 km/h jechał 141 km/h, oraz pirat drogowy, jadący trasą S8 ponad 200 km/h, gdy wolno było do 120 km./h. Wszystkim wlepiono też punkty karne.