Reklama
Rozwiń
Reklama

Sondaż: Zdaniem większości wyższe mandaty poprawią bezpieczeństwo na drogach

Ponad dwie trzecie Polaków uważa, że surowsze mandaty skłonią do wolniejszej jazdy.

Publikacja: 09.01.2022 21:00

Jeśli nie będzie policyjnych kontroli, to wysokie mandaty nie poprawią bezpieczeństwa na drogach

Jeśli nie będzie policyjnych kontroli, to wysokie mandaty nie poprawią bezpieczeństwa na drogach

Foto: PAP/ANDRZEJ LANGE

Od 1 stycznia obowiązują nowe, wyższe stawki mandatów – za przekroczenie prędkości, wyprzedzanie w miejscu niedozwolonym i wiele innych wykroczeń kierowcy muszą liczyć się z mocnym uderzeniem po kieszeni. I to już się dzieje, bo według policji są już pierwsi solidnie ukarani. Na ile to podziała?

Łącznie 69,1 proc. osób uważa, że wysokie mandaty poprawią bezpieczeństwo na drogach, a kierowcy będą jeździli wolniej – wynika z sondażu IBRIS dla „Rzeczpospolitej” (zrealizowanym od 7–8 stycznia br. na grupie 1100 osób metodą telefonicznych ankiet).

Sceptycy w średnim wieku

Już kilka dni po wejściu nowego prawa, Polacy ocenili je pozytywnie. Więcej niż co piąty twierdzi, że surowsze kary „zdecydowanie” poprawią bezpieczeństwo, a 46,5 proc. – że „raczej” wpłyną na poprawę. Co czwarty jest zdania, że nic nie dadzą.

Najbardziej przekonane do nowych rozwiązań są osoby powyżej 60-tki i starsze. Co ciekawe, trzy czwarte młodych (w wieku 18–29 lat) uważa, że kierowcy będą jeździli teraz wolniej. Z kolei najwięcej sceptyków jest wśród 30–39-latków – ponad połowa z nich kwestionuje skuteczność wysokich mandatów. –To właśnie kierowcy ze średniej grupy wiekowej, obok bardzo młodych, są często łapani na przekroczeniu prędkości, i tracą za to prawa jazdy – zauważają policjanci z pionów ruchu drogowego.

Nowe stawki mandatów zaliczali zwłaszcza przekraczający prędkość – w tym kierowca, który Mostem Siekierkowskim w Warszawie pędził blisko 160 km/h – dostał 2,5 tys. zł mandatu i stracił prawo jazdy. Tyle samo musi wyłożyć inny, który w Koszalinie, przy ograniczeniu do 50 km/h jechał 141 km/h, oraz pirat drogowy, jadący trasą S8 ponad 200 km/h, gdy wolno było do 120 km./h. Wszystkim wlepiono też punkty karne.

Reklama
Reklama

Foto: Rzeczpospolita

Skalę ukaranych za takie wykroczenie obrazują kierowcy, którzy stracili prawa jazdy za tzw. „50+”, czyli za przekroczenie dozwolonej prędkości o ponad 50 km/h.

2,5 tys. zł musi wyłożyć pijany rowerzysta, który z 2,5 promilami alkoholu poruszał się pod Częstochow

– Z tego powodu, w ciągu pierwszych trzech dni tego roku, prawa jazdy zatrzymaliśmy 49 kierowcom. Rok wcześniej w tym samym okresie aż 451. Spadek jest niemal dziesięciokrotny – mówi Antoni Rzeczkowski. – Pierwsze dni obowiązywania nowego taryfikatora wskazują, że kierowcy jeżdżą wolniej, bardziej się pilnują.

Mandaty po 2 tys. zł zaliczyli także kierujący za wyczyny w rejonie przejazdów kolejowych, którzy chcieli przejechać mimo czerwonego światła lub obok opuszczonej po jednej stronie rogatki. Z kolei 2,5 tys. zł musi wyłożyć pijany rowerzysta, który z 2,5 promilami alkoholu poruszał się pod Częstochową. Szacuje się, że mandaty według nowego taryfikatora mogło już dostać co najmniej kilkuset kierowców w kraju.

Potrzebne kontrole

Czy wyższe mandaty na dłuższą metę zdyscyplinują prowadzących?

Reklama
Reklama

– Tak dużej podwyżki mandatów nigdy nie było. Czas pokaże, na ile okażą się skuteczne. Jednak jeśli nie będzie policyjnych kontroli, to nawet wysokie mandaty nie pomogą – mówi nam Wojciech Pasieczny, były szef stołecznej drogówki. A kontroli – jak zauważa – jest obecnie dużo mniej niż kiedyś. – Przejechałem tysiąc kilometrów trasą w góry i widziałem jeden radiowóz. A był 2 stycznia, czyli okres wzmożonych powrotów – wskazuje Pasieczny. Najbardziej podoba mu się pomysł, by ci, którzy w ciągu dwóch lat popełnią określone wykroczenia, np. przekroczą prędkość o ponad 30 km/h, dostawali mandat w podwójnej wysokości.

Czytaj więcej

Kierowcy jeżdżą wolniej, bo nie chcą słono płacić

Prof. Marcin Ślęzak, dyrektor Instytutu Transportu Samochodowego (ITS) uważa, że „skuteczność taryfikatora mandatów będzie można ocenić w dłuższym horyzoncie czasowym” . – Miejmy nadzieję, że wyniki pogłębionej analizy dadzą nam jasny obraz tego, co możemy obserwować od nowego roku na polskich drogach – kierowcy wyraźnie zwolnili i to właśnie cieszy. Chciałbym, aby był to trwały trend, który wpłynie na zmniejszenie liczby wypadków, bo przecież prędkość, ex aequo z nieustąpieniem pierwszeństwa, to główny czynnik generujący negatywne zdarzenia drogowe – zaznacza prof. Ślęzak.

Ze wstępnych danych KGP wynika, że w ubiegłym roku doszło do blisko 23 tys. wypadków, w których zginęło 2,2 tys. osób. To oznacza, że tych zdarzeń było o 738 mniej, a ofiar śmiertelnych o 258 mniej niż w roku 2020. W porównaniu do sytuacji sprzed dwóch lat spadek wypadków sięga o 7,5 tys., a zabitych o blisko 676. Wciąż jednak śmiertelność na drogach jest w Polsce jedną z największych w Europie.

Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Społeczeństwo
„Obietnice bez pokrycia”. Szefowie związków wystawili rządowi brutalną ocenę za 2025 rok
Społeczeństwo
Historyczny debiut „dziewiętnastki”. Tramwaje Warszawskie wracają na Rakowiecką
Społeczeństwo
Co czeka zagraniczne oddziały Instytutu Pileckiego
Społeczeństwo
Polacy nie mówią „nie” związkom homoseksualnym
Materiał Promocyjny
W kierunku zrównoważonej przyszłości – konkretne działania
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama