Andrzej Kus jest dyrektorem Centrum Astronomii UMK. Jako tajny współpracownik bezpieki używał pseudonimu "Orion".
Profesor dwa tygodnie temu poinformował o swojej przeszłości rektora, a wczoraj podczas posiedzenia rady wydziału kolegów i współpracowników. Do ujawnienia prawdy skłoniła go wrzawa medialna wokół profesora Aleksandra Wolszczana.
Naukowiec został zwerbowany do współpracy w 1972 r., przed wyjazdem stypendialnym do Anglii. Od tego momentu spotykał się z oficerami SB 81 razy. Umawiane telefonicznie rozmowy odbywały się w hotelach, parkach, samochodach i mieszkaniach operacyjnych. W latach 70. i 80. wyjeżdżał wielokrotnie za granicę a przed każdą podróżą dostawał listę zadań.
Funkcjonariusz SB, który zawiązał z nim kontakt miał oświadczyć, że ułatwi mi wyjazd, ale w zamian chce, by profesor "podpisał zobowiązanie do utrzymania tajemnicy państwowej i współpracy". - Po powrocie miałem im tylko opowiedzieć, w jakich warunkach pracowałem na Zachodzie i o ewentualnych próbach zwerbowania mnie przez obcy wywiad. Odebrałem to jako rodzaj szantażu - jak się nie zgodzę, to mi utrudnią wyjazd, czyli nie dostanę paszportu i zmarnuję nie tylko szansę swoją, ale polskiej nauki - mówił prof. Kus.
W teczce Kusa, wśród dokumentów zebranych w drugiej połowie lat 70. są donosy na niemal wszystkich ówczesnych pracowników ośrodka w Piwnicach i Astronomów z Polskiej Akademii Nauk. Za przekazywanie informacji profesor Kus miał brać pieniądze i prezenty.