Planom 50-letniej amerykańskiej gwiazdy pop początkowo sprzeciwiali się krewni czteroletniej sierotki. „Jej rodzina, jak mi powiedziano, była co prawda niechętna tej adopcji, ale złagodziła swoje stanowisko, gdy dowiedziała się, w jakich warunkach dziewczynka będzie się wychowywać” – opowiadał telewizji CNN reporter ITN Martin Geisler told CNN.
Wujek Mercy James ma już dziś podpisać dokumenty zezwalające na adopcję. Do dopełniania formalności gotowa jest też piosenkarka. Jej prywatny samolot wylądował wczoraj na międzynarodowym lotnisku Kamuzu. Madonna nie chciała odpowiadać na pytania hordy dziennikarzy. Stwierdziła jedynie, że „niesamowicie” jest być znowu w kraju, w którym działa jej organizacja charytatywna i skąd pochodzi jej – adoptowany – trzyletni syn David.
[srodtytul] Wyrwać dziecko z kraju AIDS [/srodtytul]
Gdy tylko piosenkarka opuściła lotnisko, wsiadła do sportowego wozu i pojechała do ubogiej wioski, w której obiecała wybudować szkołę. Dziś ma się pojawić w sądzie w Lilongwe, stolicy tego ubogiego i dziesiątkowanego przez AIDS państwa w środkowej Afryce – by podpisać dokumenty adopcyjne.
Brytyjska organizacja charytatywna zaapelowała do Madonny, by przemyślała jeszcze decyzję o adopcji. Rzecznik Save the Children przekonywał, że dla dziewczynce lepiej będzie wśród krewnych w Malawi niż w domu rozwiedzionej piosenkarki, która ma już trójkę innych dzieci. Dominic Nutt podkreślał też, że zagraniczne adopcje powinny być możliwe tylko wtedy, gdy sierota nie ma żadnych krewnych. Mogą one bowiem zachęcać biednych rodziców – a tych w Malawi nie brakuje – do porzucania dzieci.