Po noworocznym wybuchu miasto żyje w trwodze

Nieznani sprawcy rozesłali w poniedziałek w Magnitogorsku ostrzeżenia o podłożeniu bomb w szpitalach i szkołach.

Publikacja: 21.01.2019 17:56

Po noworocznym wybuchu miasto żyje w trwodze

Foto: AFP

„Jeśli bomby nie zostaną znalezione do zachodu słońca – eksplodują. Ładunki podłożyliśmy w publicznych miejscach: szkołach, placówkach ochrony zdrowia, centrach handlowych itd." – przeczytali w esemesach mieszkańcy położonego na Uralu półmilionowego miasta. Trzy tygodnie wcześniej w eksplozji w budynku mieszkalnym zginęło 39 osób.

W poniedziałek w ciągu dnia ewakuowano co najmniej jeden miejscowy szpital i dwie szkoły. – Odesłano dzieci do domu, powiedzieli, że to zamach terrorystyczny – poinformowała matka jednego z uczniów.

„Rzeczywiście, rankiem 21 stycznia do placówek ochrony zdrowia nadeszły pisma o niepokojącej treści. (...) Prosimy mieszkańców, by nie ulegali prowokacjom i nie panikowali" – ogłosiła administracja miasta.

Atmosfera w Magnitogorsku jest bardzo napięta. 31 grudnia doszło tam do wybuchu w domu na ulicy Karola Marksa i zawalenia się jednej klatki schodowej. Oficjalna wersja mówi o eksplozji gazu. W poniedziałek runęła kolejna uszkodzona część budynku. Nikogo w niej nie było.

Dzień po zamachu, 1 stycznia, na jednej z głównych ulic eksplodowała furgonetka. Zginęły w niej trzy osoby. Policja poinformowała, że samochód przewoził butle z gazem. 18 dni później tzw. Państwo Islamskie poinformowało jednak, że to ono dokonało zamachu w Magnitogorsku. Rosyjscy śledczy natychmiast stwierdzili, że „wybuch gazu jest podstawową wersją śledczą, nie odnaleziono śladów potwierdzających zamach terrorystyczny". Ale do oświadczenia ISIS odwołali się „nieznani sprawcy", którzy w poniedziałek rozesłali esemesy oraz e-maile. „Uprzedzaliśmy wcześniej, że w domu na Marksa jest bomba, ale władze miały to gdzieś" – napisali w przydługim oświadczeniu przesłanym m.in. do szefostwa szpitala, który został ewakuowany.

Jednocześnie dziennikarze śledczy z portalu „Baza" opublikowali wyniki poszukiwań, z których wynika, że w noworoczną noc rzeczywiście miało dojść serii zamachów bombowych. Bomby miały być podłożone w miejscach, w których w sylwestrową noc zbierają się mieszkańcy, i eksplodować tuż po wybiciu północy. Ostatnim zamachem, dokonanym nad ranem, miał być ten na ulicy Marksa.

Dziennikarze nie wyjaśnili, dlaczego stało się inaczej i eksplozja w domu mieszkalnym była pierwsza. Twierdzą jednak, że w Nowy Rok w śmietniku obok jednego z centrów handlowych miejscowy bezdomny znalazł bombę, która miała być odpalona za pomocą przymocowanego do niej telefonu komórkowego. Dziennikarze podkreślają jednak, że 31 grudnia w obwodach sąsiadujących z magnitogorskim ogłoszono alarm w policji i służbach bezpieczeństwa.

W Nowy Rok policja otoczyła domy w centrum Magnitogorska, szukając zamachowców. Część mieszkańców ewakuowano na pobliskie ulice. Wtedy też miało dojść do strzelaniny, w wyniku której zapaliła się i eksplodowała uciekająca furgonetka z zamachowcami.

„Jeśli bomby nie zostaną znalezione do zachodu słońca – eksplodują. Ładunki podłożyliśmy w publicznych miejscach: szkołach, placówkach ochrony zdrowia, centrach handlowych itd." – przeczytali w esemesach mieszkańcy położonego na Uralu półmilionowego miasta. Trzy tygodnie wcześniej w eksplozji w budynku mieszkalnym zginęło 39 osób.

W poniedziałek w ciągu dnia ewakuowano co najmniej jeden miejscowy szpital i dwie szkoły. – Odesłano dzieci do domu, powiedzieli, że to zamach terrorystyczny – poinformowała matka jednego z uczniów.

Pozostało 81% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Społeczeństwo
Chińczycy wysłali sondę kosmiczną na "ciemną stronę Księżyca"
Społeczeństwo
Hamas uwiódł studentów w USA
Społeczeństwo
Arizona: Spór o zakaz aborcji z czasów wojny secesyjnej. Jest decyzja Senatu
Społeczeństwo
1 maja we Francji spokojniejszy niż rok temu. W Paryżu raniono 12 policjantów
Społeczeństwo
Zwolennicy Izraela zaatakowali zwolenników Palestyny. Setki osób zatrzymanych
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił