W rankingu sporządzanym co roku – od 11 lat – przez amerykańską organizację Save the Children Polska znalazła się na 30. miejscu. Wysoko, zważywszy, że w tym roku pod lupę trafiła rekordowa liczba krajów – 160. Na liście są jednak tylko 43 kraje rozwinięte. Wyprzedziliśmy Słowację, Białoruś, Ukrainę, Rosję, Rumunię i Bułgarię oraz kraje bałkańskie, ale bez Chorwacji i Słowenii, ocenionych lepiej niż Polska.
– W ciągu ostatnich 20 lat liczba żłobków i przedszkoli dramatycznie spadła. Proszę spojrzeć, jakie są kolejki, by zapisać dziecko. Brakuje elastycznego czasu pracy dla matek. W szkołach nie ma stomatologów ani higienistek. Jakość porodu zależy od pieniędzy. Im wyższy budżet, tym poród bardziej przyjazny i więcej możliwości wyboru: może w nim uczestniczyć ojciec, można mieć pokój jednoosobowy, dłuższą opiekę medyczną – wylicza prof. Juliusz Auleytner z Polskiego Towarzystwa Opieki Społecznej. To wszystko sprawia, że pomoc dla matek w Polsce jest niewystarczająca.
[srodtytul] Hojne zasiłki [/srodtytul]
Autorzy rankingu wzięli pod uwagę wiele czynników, poczynając od opieki medycznej podczas porodu i śmiertelności noworodków, a skończywszy na dostępie matek do kariery zawodowej i nauki. „Dane, które zebraliśmy, pokazują olbrzymią przepaść między krajami biednymi i bogatymi” – czytamy w raporcie. W Nigrze podczas porodu umiera co siódma kobieta. W Irlandii zdarza się to raz na 47 tysięcy porodów. W Dżibuti i Papui-Nowej Gwinei do szkoły nie chodzi 45 procent dzieci. W Australii, Niemczech, Włoszech czy Belgii – prawie nie ma takich przypadków.
Pod każdym względem najlepiej jest w Norwegii, która została okrzyknięta najhojniejszym krajem. Zasiłki macierzyńskie należą tu do najwyższych. – Mamy bardzo dobre warunki. Przedszkola i żłobki są wszędzie. Chyba nie ma możliwości, by dziecko nie zostało przyjęte – mówi „Rz” Grete Nordbak z Norwegian Women and Family Association.