Polityczna wojna toczona w Internecie pomiędzy fanatycznymi zwolennikami PO i PiS od czasu katastrofy smoleńskiej przybrała na sile. Im bliżej kolejnych wyborów, tym bardziej się rozkręca.
Na forach dyskusyjnych i w portalach internetowych strony licytują się w rzucaniu obelgami pod adresem znienawidzonych polityków.
„W końcu Kaczka została ustrzelona w locie. Gdyby tak jeszcze jakiś pedał powiedział to Starej Kaczce (jego matce), jest szansa, że dostałbym orgazmu. Kaczucha Skur... j...nie w denko, a Jaro powiesi się za ch..." – napisał już kilka dni po katastrofie smoleńskiej autor strony internetowej DziwneTabletki. com.
„Chory człowiek jest wicemarszałkiem Sejmu. To koniec tego kraju" – komentował niedawno na portalu Gazeta.pl wypowiedź Stefana Niesiołowskiego z PO jeden z internautów.
– Radykalizacja języka debaty publicznej jest pochodną brutalizacji życia publicznego. A Internet stwarza złudne poczucie wolności i braku odpowiedzialności za słowo – ocenia dr Jakub Nowak, medioznawca z Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej.