Afrykanki się pną

Gambijka staje na czele Międzynarodowego Trybunału Karnego. Tanzanka jest zastępcą sekretarza generalnego ONZ. Kobiety z Czarnej Afryki zaczynają robić światowe kariery?

Publikacja: 11.12.2011 00:01

Afrykanki się pną

Foto: ROL

Prawniczka Fatou Bensouda urodziła się w Gambii w rodzinie poligamisty. Ojciec miał dwie żony, a z każdą po kilkoro dzieci. Wszyscy mieszkali pod jednym dachem w stolicy kraju Bandżul. Fatou mówi, że dzięki temu miała dwie mamy, bo wszyscy w domu byli ze sobą bardzo blisko związani i nigdy nie było rywalizacji.

Z kraju wyjechała na studia do Nigerii. Gdy wróciła, w błyskawicznym tempie zaczęła się piąć. Była ministrem sprawiedliwości i prokuratorem generalnym Gambii, przez chwilę szefowała bankowi, ale rzuciła pracę, bo tęskniła za sądem. Pojechała do Rwandy i przez kilka lat doradzała trybunałowi ONZ ds. zbrodni w Rwandzie i Tanzanii. Od 2004 była wiceszefową MTK w Hadze. Dziś ma 50 lat i nie zapomniała, skąd pochodzi.

– Będę ścigać afrykańskich zbrodniarzy wojennych – deklaruje na kilka dni przed oficjalną nominacją na stanowisku prokuratora generalnego MTK (12 grudnia). Na liście ściganych przez trybunał są głównie afrykańscy dyktatorzy. Wśród nich m.in. prezydent Wybrzeża Kości Słoniowej Laurent Gbagbo oraz Sudanu Omar Hasan al Baszir. – Ona jest najlepszą osobą na to stanowisko. To jedna z najbardziej szanowanych osób w międzynarodowym prawie karnym – komentowano w Hadze.

– Coraz więcej kobiet z Czarnej Afryki zajmuje wysokie stanowiska w organizacjach międzynarodowych, np. w Banku Światowym. To bardzo pozytywny trend. Nie każde stanowisko jest jednak tak upublicznione jak prokurator międzynarodowego trybunału, nie wszystkie z tych kobiet widać – mówi „Rz” Elizabeth Donnelly z brytyjskiego Chatham House.

Oprócz Bensoudy największą dotychczas karierę zrobiła Asha-Rose Migiro z Tanzanii, która w 2006 roku stanęła na czele tanzańskiego MSZ, a potem została zastępcą sekretarza generalnego ONZ.

Kobiety w parlamentach

Afryka Subsaharyjska to – według ekspertów i organizacji międzynarodowych – miejsce, gdzie panuje największa bieda na kuli ziemskiej, a najgorzej żyje się właśnie kobietom. Ale to właśnie w tutejszych parlamentach paradoksalnie to one mają największą reprezentację.

W Rwandzie aż 51 procent deputowanych stanowią kobiety, co jest ewenementem w skali świata. Według danych ONZ na świecie jest tylko 28 państw, gdzie w parlamentach kobiety stanowią ponad 30 procent posłów. Aż osiem z nich znajduje się w Afryce Subsaharyjskiej.
Wszystko zaczęło się w 1957 roku, gdy jako pierwsza w całej Afryce do parlamentu dostała się mieszkanka Liberii Ella Koblo Gulami, a jej wielką pasją stało się promowanie edukacji wśród dziewczynek. Dzięki tej promocji już w latach 90. premierem Burundi została Sylvie Kinigi z plemienia Tutsi (co ciekawe, poślubiła członka znienawidzonego przez Tutsich plemienia Hutu, a jej rząd padł, gdy w Rwandzie i Burundi doszło do rzezi). Szefem rządu Rwandy była też Agathe Uwilingiyimana (zamordowana w 1994 roku, w pierwszych dniach ludobójstwa, do dziś uważana jest za jedną z najbardziej wpływowych kobiet w rwandyjskiej historii).

Jeszcze do ubiegłego roku premierem Mozambiku była Luisa Dias Diogo – pierwsza kobieta na tym stanowisku w historii kraju, wcześniej minister finansów (to ona prowadziła najważniejsze dla Mozambiku negocjacje z Międzynarodowym Funduszem Walutowym i Bankiem Światowym).

Pani prezydent i premier

Według ekspertów coraz więcej kobiet z Czarnej Afryki wyjeżdża na studia za granicę. Stąd ich większa emancypacja i udział w rządach. – Globalizacja zdecydowanie pomaga im w robieniu kariery – przyznaje Donnelly.
Ale mimo to kraje Czarnej Afryki, w których kobiety zajmują czołowe stanowiska państwowe, wciąż należą do mniejszości. Dziś pozostają już tylko dwa.

Od 2006 roku – jako pierwsza kobieta w Afryce – prezydentem Liberii została Ellen Johnson-Sirleaf, do dziś uznawana za żelazną damę całego kontynentu. W polityce jest już od lat 70. – była ministrem finansów Liberii, potem pracowała w Baku Światowym i ONZ. Gdy została prezydentem – w zrujnowanym przez wojnę kraju wybudowano ponad tysiąc dróg, pojawiły się inwestycje sięgające 16 mld dolarów.

Od kwietnia tego roku kobieta stoi też na czele rządu w Mali. Cisse Mariam Kaddma Sidibe jest pierwszą kobietą na tym stanowisku w historii tego kraju. Gdy została mianowana, gazety pisały peany na jej cześć. „To symbol dla społeczeństwa, które wciąż jest bardzo konserwatywne i w kwestii płci nadal jest podzielone” – pisała tamtejsza gazeta „Le Republicain”.

Prawniczka Fatou Bensouda urodziła się w Gambii w rodzinie poligamisty. Ojciec miał dwie żony, a z każdą po kilkoro dzieci. Wszyscy mieszkali pod jednym dachem w stolicy kraju Bandżul. Fatou mówi, że dzięki temu miała dwie mamy, bo wszyscy w domu byli ze sobą bardzo blisko związani i nigdy nie było rywalizacji.

Z kraju wyjechała na studia do Nigerii. Gdy wróciła, w błyskawicznym tempie zaczęła się piąć. Była ministrem sprawiedliwości i prokuratorem generalnym Gambii, przez chwilę szefowała bankowi, ale rzuciła pracę, bo tęskniła za sądem. Pojechała do Rwandy i przez kilka lat doradzała trybunałowi ONZ ds. zbrodni w Rwandzie i Tanzanii. Od 2004 była wiceszefową MTK w Hadze. Dziś ma 50 lat i nie zapomniała, skąd pochodzi.

Pozostało 81% artykułu
Społeczeństwo
Sąsiedni kraj zerwie traktat pokojowy z Izraelem? Duże protesty w Ammanie
Społeczeństwo
ReImagine TALKS. Rozmowa o migracji z Antóniem Vitorino
Społeczeństwo
Po zamachu w Moskwie: rosyjska prowincja nienawidzi stolicy
Społeczeństwo
Rekordowa sprzedaż leków w rosyjskich aptekach. Na co masowo leczą się Rosjanie?
Społeczeństwo
Szybko nasila się spór o aborcję w Niemczech