Wniosek o uwolnienie środków na aktywną walkę z bezrobociem już w przyszłym tygodniu ma trafić na biurko Jacka Rostowskiego. Jak ustaliła „Rz" Władysław Kosiniak-Kamysz chce, by minister finansów odblokował pół miliarda złotych. Dodatkowe środki mają pomóc przetrwać obecny dołek na rynku pracy. Wszystko wskazuje bowiem na to, że jesienią stopa bezrobocia po letnich spadkach znów poszybuje w górę. W czerwcu wyniosła 13,2 proc. i w porównaniu z poprzednim miesiącem była niższa o 0,3 proc. Mimo to pracy wciąż nie ma przeszło dwa miliony osób.
– Tak wysoka stopa bezrobocia latem to prawdziwy dramat. Aż strach pomyśleć, co będzie pod koniec roku – mówi prof. Elżbieta Kryńska, ekonomistka z Uniwersytetu Łódzkiego.
Jej zdaniem prognozy na koniec roku są tym gorsze, że w urzędach pracy spada liczba ofert. Z danych resortu pracy wynika, że w czerwcu zgłoszono ich 75,1 tys. To o 1,3 tys. mniej niż w maju. – Moim zdaniem to skutek tego, że kończą się już pieniądze na aktywizację zawodową, a gospodarka bardzo silnie zwolniła – tłumaczy Kryńska.
Według ekspertów, nawet jeśli optymiści zauważają delikatne symptomy ożywienia gospodarczego, to i tak na szybką poprawę sytuacji na rynku pracy nie ma co liczyć. – Moim zdaniem ewentualnej poprawy można spodziewać się dopiero w 2014 roku – mówi Małgorzata Starczewska- -Krzysztoszek, główna ekonomistka PKPP Lewiatan. – We wrześniu i w październiku na pewno wskaźnik bezrobocia pójdzie w górę, bo zakończą i prace sezonowe, a w urzędach pracy zarejestrują się tegoroczni absolwenci – dodaje.
Zdaniem prof. Kryńskiej ratunkiem w tej sytuacji jest jak najszybsze odmrożenie środków z funduszu pracy i przekazanie ich na tworzenie nowych miejsc pracy. – Oczywiście znacznie lepiej byłoby, gdyby miejsca pracy tworzył rynek, ale w obecnej sytuacji nie można na to liczyć. Dlatego trzeba zrobić wszystko, aby pomóc ludziom bez pracy przetrwać kryzys – tłumaczy Kryńska.