– Oczywiście, że się tego obawiam. Dalsze powiększanie się tego problemu na tle dość niezłej sytuacji w innych krajach może u nas doprowadzić do wybuchu społecznego – powiedział w rosyjskiej telewizji były wicepremier, a obecnie szef Izby Obrachunkowej (odpowiednik polskiego NIK) Aleksiej Kudrin.
Bieda i gorycz
Według ekonomisty „bieda stała się hańbą Rosji". – W kraju z takim PKB na jednego mieszkańca, z takimi ciągle rosnącymi pensjami, nie powinno być takiej ilości biednych – dodał. Jego zdaniem 12,5 mln Rosjan znajduje się poniżej minimum egzystencji.
– To wcale nie jest rewolucyjna sytuacja – skomentował to „Rzeczpospolitej" socjolog, szef niezależnego ośrodka Centrum Lewady Lew Gudkow. – W społeczeństwie odczuwane jest stałe napięcie, ale mówić o rewolucji jest zbyt wcześnie, czy wręcz niewłaściwie – dodał.
Z zupełnie innego powodu z Kudrinem nie zgodził się Kreml. – Nie należy mówić o wzroście biedy, choć rzeczywiście wzrosła liczba osób, których dochody uległy zmniejszeniu – upomniał go rzecznik prezydenta.
Socjolog Gudkow podsumował, że od czasu anektowania Krymu przez Rosję w marcu 2014 r. „zakumulowany spadek dochodów Rosjan wyniósł 11–13 proc.". – Szczególnie silnie jest to odczuwane na prowincji, takiej depresyjnej, gdzie nigdy nie było wielkich nadziei na dorobienie się i godne życie – dodał.