Rząd chce więcej dwujęzycznych tablic

Rusza kampania mająca zwiększyć m.in. liczbę dwujęzycznych nazw miejscowości. Wątpliwości nie kryje PiS.

Publikacja: 27.08.2014 02:00

Jastarnia. Dwujęzyczne drogowskazy

Jastarnia. Dwujęzyczne drogowskazy

Foto: Fotorzepa, Jak Jakub Ostałowski

Koordynatorem akcji jest Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji i rozpocznie się ona w październiku. Rzecznik resortu Artur Koziołek informuje, że wtedy materiały informacyjne trafią m.in. do samorządów, kuratoriów oświaty, szkół i organizacji pracodawców. Zostanie również uruchomiona specjalna strona internetowa.

– Kampania ma na celu zachęcenie użytkowników języków mniejszościowych oraz języka kaszubskiego (posiadającego nieco inny status – red.) do pełniejszego korzystania z przysługujących im praw – tłumaczy rzecznik.

Resort wśród celów kampanii wymienia też m.in. wzrost liczby dzieci uczących się takich języków oraz osób posługujących się nimi w urzędach. Celem jest też zwiększenie liczby miejscowości o dwujęzycznych nazwach.

Obecnie dwujęzyczne tablice mogą być stawiane przy wjeździe do miejscowości wtedy, gdy w danej gminie mieszka co najmniej 20 proc. przedstawicieli mniejszości. W Polsce takich miejsc jest ponad 1100. Najwięcej, ponad 740, jest na Pomorzu, gdzie nazwy są też zapisywane po kaszubsku. Na Opolszczyźnie ok. 340 nazw zapisuje się podwójnie w związku z obecnością mniejszości niemieckiej.

W woj. opolskim w 22 gminach można w urzędach dodatkowo posługiwać się językiem niemieckim. By było to możliwe, również tu przedstawicieli mniejszości musi być co najmniej 20 proc. Na Kaszubach takich gmin jest pięć, a we wschodniej Polsce w pięciu urzędach można mówić po białorusku. W dodatku w całym kraju 64 tys. uczniów uczy się dziesięciu języków mniejszości, m.in. łemkowskiego, hebrajskiego i ormiańskiego.

Dlaczego rząd chce te liczby zwiększyć? – Zwiększenie obecności w przestrzeni publicznej języków mniejszości oraz języka kaszubskiego będzie w ocenie MAiC wyrazem bogactwa wielokulturowej Rzeczypospolitej – podkreśla Artur Koziołek.

Jednak dotąd podobne próby budziły kontrowersje. W 2012 roku było głośno o wypowiedzi prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, którego zdaniem daliśmy „uprawnienia mniejszościom narodowym, nie dbając o to, by podobne otrzymali Polacy w krajach sąsiednich", a asymetria powinna być zniesiona.

Z kolei gdy przed miesiącem poseł mniejszości niemieckiej Ryszard Galla zaproponował ułatwienia w tworzeniu dwujęzycznych nazw, jeden z radnych PiS groził powtórką scenariusza z Krymu.

Również najnowsza kampania budzi wątpliwości opozycji. – Jestem pełen poszanowania dla mniejszości. Jednak  jesteśmy w Polsce i powinniśmy używać języka polskiego. Jeśli ktoś chce się uczyć swojego  języka, powinien robić to na własny koszt – uważa prof. Jerzy Żyżyński, poseł PiS z Opolszczyzny.

Na kampanię MAiC przeznaczyło 158 tys. zł, jednak zdaniem posła ostateczne skutki finansowe mogą być dużo wyższe. – Dodatkowe koszty generuje choćby zwiększenie liczby dwujęzycznych urzędów – tłumaczy.

Działania resortu chwali za to Eugeniusz Czykwin, poseł SLD i reprezentant mniejszości białoruskiej. – Kampania jest potrzebna, bo w Polsce mniejszości jest niewiele, a ich przedstawiciele są często stygmatyzowani. Przyda się zwłaszcza społeczności białoruskiej, która podlega szybkiej polonizacji – dodaje.

Społeczeństwo
Ponad połowa Polaków nie chce zakazu sprzedaży alkoholu na stacjach
Społeczeństwo
Poznań: W bibliotece odkryto 27 woluminów z prywatnych zbiorów braci Grimm
Społeczeństwo
Budowa S1 opóźniona o niemal rok. Powodem ślady osadnictwa sprzed 10 tys. lat
Społeczeństwo
Warszawa: Aktywiści grupy Ostatnie Pokolenie przykleili się do asfaltu w centrum
Społeczeństwo
Afera Collegium Humanum. Wątpliwy doktorat Pawła Cz.