Atif urodził się w Palestynie. Przedtem mieszkał w Niemczech. W Cieplicach jest tłumaczem z języka arabskiego. Mieszka tu z rodziną od wielu lat. Od pewnego czasu zauważa jednak znaczne pogorszenie się atmosfery w tym mieście.
„Czasami siedzę z dziećmi w ogrodzie. Gdy się ma dzieci to jest to normalne, że rzuca się niekiedy na ziemię papierek albo niedopałek papierosa. Myślę, że Czesi też nie są inni. Ale to jeszcze żaden problem. Największym problemem jest ich strach. Strach przed obcymi; przed muzułmanami".
Około 1 spośród prawie 13 tysięcy kuracjuszy przybywających rokrocznie do Teplic, pochodzi z Kuwejtu, Bahrajnu i Arabii Saudyjskiej. Wielu pacjentów i ich rodziny zostają w Teplicach przez kilka miesięcy. Ich pobyty zwykle finansuje się z budżetów rodzin panujących.
„Czesi za długo żyli za żelazną kurtyną"
W lecie obraz czeskiej prowincji zmienia się nie do poznania. „Wielu mieszkańców 50-ciotysięcznych Cieplic ma z tym problem", uważa lekarz Abbas Jahaf. „W Parku Zdrojowym toczy się wojna kultur. Rodziny arabskie prowadzą inny tryb życia. Są głośne i pełne temperamentu. Czesi nie są do tego przyzwyczajeni. Nie znają innych kultur, bo za długo żyli za żelazną kurtyną".
Strach przed pełzającą islamizacją sprawia, że ludzie zaczynają protestować. Jesienią ubiegłego roku skrajnie prawicowa partia zorganizowała marsz przez śródmieście Teplic. W Radzie Miejskiej dyskutuje się sprawę zakazu noszenia muzułmańskich chust w Parku Zdrojowym. Wejścia do niektórych arabskich sklepów wysmarowuje się świńską krwią.