Angela Merkel zapowiedziała, że tylko w tym roku do Republiki Federalnej trafi 800 tys. uciekinierów, a zdaniem jej zastępcy Sigmara Gabriela kraj musi się liczyć w kolejnych latach z napływem pół miliona imigrantów rocznie.
– Ten proces zmieni Niemcy i będzie jeszcze długo zaprzątał naszą uwagę – ostrzega kanclerz.
Zmiana niemieckiego społeczeństwa zasadniczo idzie jednak w jednym kierunku: rosnącego znaczenia islamu. Wśród spodziewanych w tym roku uchodźców wyznawcy Allaha mogą stanowić nawet 80 proc., czyli ok. 640 tys. osób. Chodzi nie tylko o imigrantów z Syrii i Iraku, ale także z Albanii i Kosowa. Jednocześnie dzięki silnemu przyrostowi naturalnemu liczba żyjących już wcześniej w Niemczech muzułmanów zwiększy się o około 80 tys.
Dlatego pod koniec roku do islamu będzie się przyznawać blisko 6 mln mieszkańców Republiki Federalnej, 7,3 proc. całego społeczeństwa – szacuje waszyngtońska fundacja Pew.
Do niedawna to na terenie Francji, kraju o długiej tradycji kolonialnej w Afryce Północnej, żyła największa wspólnota muzułmańska w Unii. Ale z 4,7 mln osób jej wielkość blednie w porównaniu z tym, co się dzieje za Renem. Już teraz w Niemczech jest zresztą więcej meczetów (2,8 tys.) niż we Francji (2,45 tys.) – wynika z danych obu rządów.