Potwierdza to wyrok, który zapadł 9 marca 2015 r. przed Sądem Apelacyjnym w Łodzi (sygn. akt I ACa 1310/14). Wydziedziczony syn domagał się w imieniu swej małoletniej córki, by spadkobiercy matki zapłacili córce 76 tys. złotych zachowku.
Rodzinne żale i kary
Spadkodawczyni, Danuta B., miała dwoje dzieci, każde z innego związku małżeńskiego. Tylko z córką miała normalne, rodzinne relacje. Syn z drugiego małżeństwa zerwał kontakty z matką, bo nie spodobała się jej kobieta, z którą się związał. Na sześć lat przed śmiercią matka wydziedziczyła syna w testamencie jako powód podając całkowite zerwanie przez niego więzi i niedopełnianie obowiązków rodzinnych. Cały swój majątek zapisała córce i jej mężowi.
Mniej więcej w tym samym czasie córka i zięć przekazali matce 15 tys. zł na wykup mieszkania komunalnego. Umówili się, że mama wykupi mieszkanie na swoje nazwisko, ale po pięciu latach przeniesie na nich własność lokalu w drodze darowizny. Miałaby jednak prawo zamieszkiwać w tym lokalu do końca swojego życia.
Do zawarcia umowy przeniesienia własności ostatecznie nie doszło. Po śmierci matki córka i zięć nabyli własność mieszkania w drodze spadkobrania na podstawie testamentu. Przeprowadzili w mieszkaniu generalny remont i przenieśli się do niego.
O tym, że matka nie żyje, wydziedziczony syn dowiedział się już po pogrzebie. Za życia matki ich relacje były na tyle złe, że spadkodawczyni nie życzyła sobie, by powiadamiano go w razie jej śmierci. Danuta B. nigdy nie dowiedziała się także, że ma wnuczkę, bo syn nie zawiadomił jej o narodzinach córki.