Klika dni temu napisaliśmy, że władze w Bagdadzie chciały kupić od Polaków – szybko i za gotówkę – uzbrojenie, maszyny rolnicze, a nawet przetwórnię mleka. Proponowały też, by Polska objęła protektoratem gospodarczym jedną z prowincji.

Rząd w Warszawie jednak wykazał znikome zainteresowanie tą ofertą. – Mamy pieniądze i chcemy je wydać w Polsce – deklarowali iraccy ministrowie podczas marcowej wizyty w Bagdadzie szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego Władysława Stasiaka.

Najpoważniej wyglądała sprawa kontraktu na sprzęt wojskowy. Irakijczycy chcieli kupić kilkaset kołowych transporterów opancerzonych Rosomak, czołgów T-72 oraz samochodów pancernych Dzik.

Po artykule „Rz” sprawą zainteresował się rzecznik praw obywatelskich. Janusz Kochanowski przypomina, że gdy wizytował wojska polskie w Iraku w 2006 roku, był informowany, że Polska ma możliwości uczestniczenia w inwestycjach na rzecz ludności cywilnej. – Chcę, by opinia publiczna dowiedziała się o rezultatach naszego zaangażowania – mówi Kochanowski. Rzecznik dodaje, że nadszedł czas na podsumowanie irackiej misji i zestawienie korzyści oraz strat.