– Moim zdaniem w tym przypadku funkcjonariusze trochę przekroczyli swoje uprawnienia. Artykuł 19 ustawy o CBA pewne sprawy, jak np. tworzenie fikcyjnych dokumentów, niedostatecznie precyzował. Gdyby identyczną operację robiła policja w oparciu o swoje akty normatywne , to nie miałbym zastrzeżeń. Uważam, że to, co CBA robiła w sprawie afery gruntowej, nie było bezprawne, ale w tworzeniu dokumentów posunięto się o krok za daleko.
[b] Czy często się zdarza, że prokuratorzy zarzucają funkcjonariuszom przekroczenie uprawnień, bo nie znają specyfiki ich działań operacyjnych?[/b]
- Takich spraw jest mnóstwo. Ale nic dziwnego, bo jeśli funkcjonariusz realizuje czynności operacyjne na podstawie ściśle tajnych przepisów, to skąd prokuratorzy czy sędziowie mają je znać? Policjanci np. służby kryminalnej zajmujący się problematyką narkotyków borykają się na co dzień z sytuacjami, które nie są uregulowane w jawnych przepisach. Przykład z życia wzięty: informator przynosi narkotyk, twierdząc, że to jedynie próbka zabrana z zasobów grupy przestępczej, która ma 20 kilogramów tego środka. Według przepisów funkcjonariusz powinien w zasadzie doprowadzić do postawienia takiemu informatorowi zarzutu, bo posiadanie narkotyków jest zabronione, nawet w małych ilościach. Ale to przekreśli działania wobec grupy, która chce np. wprowadzić do obrotu niewspółmiernie większe ilości narkotyków. Więc policjant tego nie robi i się naraża.
[b] – Balansuje na cienkiej linie i robi coś innego?[/b]
– Bierze próbkę i wiezie ją do zbadania, bo trzeba zweryfikować, czy jest to narkotyk, czy np. sól. Ale w drodze ma wypadek i zostaje ranny. Przyjeżdża prokurator i okazuje się, że funkcjonariusz CBŚ ma przy sobie narkotyki. Gęsto się tłumaczy przed prokuratorem, bo takie kwestie są nieuregulowane: posiadanie substancji zabronionej, dokumentowanie tego, współpraca z osobowymi źródłami informacji. To problemy, z którymi się borykają służby od 19 lat.
Inny przykład, który znam. Do policjanta operacyjnego zgłosiła się osoba, która chciała zostać informatorem, bez zobowiązań. Przekazała kilka pełnych, prawdziwych informacji. Potem już jako informator powiedziała, że zna środowisko reketierów i podała szczątkowe informacje, które policjant zaczął badać. Tymczasem informator, wiedząc o tym, uprzedził przestępców, że policjant ich sprawdza i zapewnił, że za 15 tys. zł łapówki dla policjanta zablokuje te działania. Reketierzy zapłacili, informator wziął pieniądze dla siebie, a kontakt zerwał. A policjant, mając zbyt szczątkowe informacje o gangu wymuszającym haracze, do niczego nie doszedł i przestał się interesować sprawą. Kiedy dużo później rozbito grupę reketierów, przestępcy powiedzieli, że przez pośrednika dali funkcjonariuszowi łapówkę. Dostał on zarzuty, trafił do aresztu i był tam, aż odtajniono akta operacyjne i sytuacja się wyjaśniła.