Wojewódzki Sąd Administracyjny w Szczecinie, a wcześniej Naczelny Sąd Administracyjny, określił charakter tego obozu w sposób odmienny od ustaleń Instytutu Pamięci Narodowej. Jednocześnie sądy zwróciły uwagę, że wydając decyzję w sprawach kombatanckich, szef Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych oparł się tylko na ekspertyzie IPN, nie dostrzegając innych, istotnych dokumentów.
Czytaj też: Sąd: status kombatanta może zależeć od poszlak, a nie dowodów
Do obozu przejściowego w Pruszkowie, funkcjonującego od 6 sierpnia 1944 r. do 16 stycznia 1945 r. pod nazwą Durchgangslager 121, wywieziono w trakcie Powstania Warszawskiego i po powstaniu ponad 400 tys. mieszkańców Warszawy. „Tędy przeszła Warszawa" – głosi napis na murze wzdłuż torów kolejowych, widoczny do dziś.
O uznanie tego obozu za równoznaczny z obozem koncentracyjnym zwracają się od dłuższego czasu środowiska byłych więźniów tego obozu. Ponieważ opinia IPN stwierdza, że obóz w Pruszkowie nie był obozem koncentracyjnym, lecz obozem przejściowym dla ludności cywilnej wysiedlonej z Warszawy w celu wywózki do pracy przymusowej w Rzeszy, osobom, które w nim przebywały, nie przysługują uprawnienia kombatanckie i nie mogą one być uznane za ofiary represji. Dla tych osób, i dla państwa, ma to też wymiar materialny.
Toteż wniosek Adama Z. (dane zmienione) o przyznanie uprawnień kombatanckich z tytułu przebywania w obozie przejściowym w Pruszkowie spotkał się z odmową szefa UdsKiOR. Z opinii IPN wynika bowiem, że ten obóz nie spełnia przesłanek, wymienionych w ustawie o kombatantach. Wyrokiem z 2015 r. Wojewódzki Sąd Administracyjny w Szczecinie uchylił odmowną decyzję, ale nie zakończyło to sprawy. W 2017 r. znalazła się ponownie w WSA, rok później w Naczelnym Sądzie Administracyjnym, a ostatnio znów w WSA. Przez te cztery lata szef UdsKiOR nie zmienił swojego stanowiska, a Adam Z. nie zrezygnował z ubiegania się o uprawnienia kombatanckie. Jego zdaniem warunki pobytu w obozie w Pruszkowie nie różniły się od warunków w obozach koncentracyjnych, a osoby tam osadzone pozostawały w dyspozycji hitlerowskich władz bezpieczeństwa.