Wojewódzka komisja lekarska Ministerstwa Spraw Wewnętrznych uznała mężczyznę kandydującego do służby w Policji za niezdolnego do służby, z powodu szpecących tatuaży na lewym przedramieniu i prawym podudziu. Komisja swojej decyzji nie uzasadniła.
Policjant odwołał się do szczebla okręgowego. Stwierdził, że tatuaż, na przedramieniu jest zapisem po łacinie, który oznacza "żyj życiem" i nie jest obraźliwy. Natomiast tatuaż na prawym podudziu nie symbolizuje niczego dlatego byłby skłonny go usunąć, jednak nie stać go na taki zabieg. Mężczyzna dodał, że nie narusza porządku prawnego, posiada rodzinę i staraniem o pracę w szeregach Policji chciał zapewnić sobie i rodzinie stabilny byt. Ponadto wszystkie dotychczasowe testy i badania były dla niego pozytywne, natomiast wydane orzeczenie jest dla niego krzywdzące i dyskryminujące.
Okręgowa komisja lekarska MSW, na podstawie rozporządzenia w sprawie właściwości trybu postępowania komisji lekarskich podległych Ministrowi Spraw Wewnętrznych, również rozpoznała rozległe tatuaże szpecące, kwalifikujące kandydata do uznania go za niezdolnego do służby w Policji.
Mężczyzna poskarżył się do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Krakowie. Zarzucił decyzjom obu instancji wadliwość, zarówno ze względu na rozpoznanie, jak i sposób ich rozpoznania. Podniósł, że żadne z orzeczeń nie zawierało określenia stopnia niezdolności do służby oraz uzasadnienia, wbrew wymogom rozporządzenia. Kandydat podkreślił, że tatuaże, które posiada nie są w żaden sposób wulgarne, ani obraźliwe.
W odpowiedzi na skargę komisja stwierdziła, że zakwalifikowała kandydata jako niezdolnego i dała mu kategorię N, gdyż tego wymagało rozporządzenie. Dodała, że tatuaże nie mogą być widoczne przy noszeniu umundurowania, a te które nosi mężczyzna są rozległe.