Nikt nie umie się tak cieszyć, jak Piotr Żyła

Piotr Żyła obronił w Planicy złoto po wspaniałej szarży i rekordzie skoczni w drugiej kolejce. A potem była szalona radość.

Publikacja: 27.02.2023 03:00

Piotr Żyła na ramionach kolegów

Piotr Żyła na ramionach kolegów

Foto: AFP

Sukcesy na normalnej skoczni zaczął jeszcze na początku XXI wieku Adam Małysz, który wygrywał w 2001 i 2003 roku. W 2019 roku Dawid Kubacki, w szalonym konkursie, w którym w drugiej serii awansował z 27. pozycji na najwyższy stopień podium, a tuż za nim zawody skończył Kamil Stoch. Wtedy karty na skoczni rozdawał wiatr, ale szczęściu trzeba umieć pomóc.

Potem pałeczkę przejął Piotr Żyła i chociaż niedawno skończył 36 lat, i śmiało można go nazywać weteranem, to nie zamierza zwalniać, a wręcz wydaje się, że najlepsze ciągle przed nim.

Czytaj więcej

Piotr Żyła oszalał przed kamerą. „Jestem na skraju łez”

Skok z 13. miejsca po złoto

Dzięki zwycięstwu w Planicy dołączył do klubu legendarnych skoczków, którzy obronili tytuły mistrza świata. Przed nim tej sztuki dokonali tylko Małysz, Niemiec Martin Schmitt i Norweg Birger Ruud, a Żyła na razie nie zapowiada końca kariery.

W sobotę w Planicy konkurs był niemal tak samo szalony, jak cztery lata wcześniej, gdy zwyciężał Kubacki. Żyła był wymieniany w gronie faworytów niejako z urzędu, ale tak naprawdę forma z ostatnich tygodni wskazywała na innych. O medale mieli walczyć Norweg Halvor Egner Granerud, Niemiec Andreas Wellinger, Słoweniec Anze Lanisek czy Kubacki, ale tego ostatniego tuż przed konkursem dopadła kontuzja pleców i przez pewien czas nawet nie wiadomo było, czy lider polskiej reprezentacji w ogóle wystąpi. Na szczęście stanął na starcie i ostatecznie zajął piąte miejsce.

Bohaterem soboty był jednak Żyła, choć po pierwszej serii nic nie zapowiadało takiego obrotu sprawy, bo zajmował dopiero 13. pozycję. To nie znaczy, że skoczył źle, poziom konkursu był wysoki, a dodatkowo mocno dawał się we znaki wiatr, więc ważne były przeliczniki, którymi posługiwali się sędziowie przy ocenie odległości.

W czołówce był taki ścisk, że między pierwszym a dziesiątym zawodnikiem (był nim lider klasyfikacji generalnej PŚ Granerud) różnica wynosiła niespełna 5 punktów.

Prowadził Austriak Stefan Kraft, a drugie i trzecie miejsce zajmowali Niemcy Wellinger oraz Karl Geiger, więc nie można było mówić o sensacji. Tuż za pierwszą trójką przyczaił się Kubacki, który do podium tracił jedynie 0,3 punktu i można było liczyć na to, że w drugiej serii to on przypuści atak na jedno z medalowych miejsc.

Wiatr ciągle się zmieniał, a konkurs był nawet kilkakrotnie przerywany. Po zakończeniu rywalizacji na nierówne warunki na skoczni narzekali ci, którym w sobotę wybitnie nie poszło. Kraft mówił jeszcze dyplomatycznie, że zabrakło mu trochę szczęścia, ale Granerud wypalił, że zawody to była parodia. Norweg ciągle czeka na swój pierwszy medal na MŚ. Dwa lata temu na normalnej skoczni był czwarty, a do konkursu na dużym obiekcie w ogóle nie przystąpił z powodu pozytywnego testu na obecność koronawirusa.

Brawo Thurnbichler

Żyła w drugiej serii doleciał aż do 105. metra i pobił rekord skoczni. To jeszcze nie oznaczało medalu, bo swoje skoki musiało oddać kolejnych 12 zawodników, ale z każdą nieudaną próbą sukces się przybliżał. Polski mistrz świata zareagował na swój skok tak, jak potrafi. Jego znakiem rozpoznawczym jest niepohamowana radość, szczery śmiech i wypowiedzi płynące prosto z serca. Przez lata, chociaż coraz bardziej doświadczony, nie zmienia się nawet na jotę. Po udanym skoku krzyczał z radości, a kiedy już stało się jasne, że znowu ma złoto, to rzucił narty na bok i zjechał na brzuchu po zeskoku.

Kamery oraz fotoreporterzy uchwycili na skoczni jeszcze jedną piękną scenę. Mistrza świata wyściskał trener reprezentacji Niemiec Stefan Horngacher, który wcześniej przez kilka lat prowadził Polaków. On też miał powody do radości – jego zawodnicy zdobyli srebrny i brązowy medal.

Sukces Żyły i dobre występy pozostałych Polaków (wszyscy zmieścili się w czołowej dwudziestce konkursu) to potwierdzenie doskonałej pracy Thomasa Thurnbichlera i jego sztabu. Młody austriacki trener przejął kadrę po najsłabszym sezonie od lat, w dodatku w atmosferze konfliktu, bo doświadczeni zawodnicy stanęli murem za poprzednim szkoleniowcem Michalem Doleżalem. Okazało się jednak, że metody Thurnbichlera się sprawdzają.

Nawet triki ze zmianą koloru kombinezonów. Polacy na mistrzostwa świata przygotowali fioletowe stroje, które podobno niczym specjalnym się nie różniły od starych, używanych od początku sezonu, ale na pewno dali do myślenia reszcie reprezentacji, które uważnie śledzą to, co dzieje się u konkurencji.

Zadowolony po medalu Żyły może być też prezes Polskiego Związku Narciarskiego Adam Małysz. Zatrudnienie Thurnbichlera było jego pomysłem i można powiedzieć, że z wyborem trenera trafił po raz kolejny, bo na jego konto trzeba też zaliczyć wybór Horngachera oraz Doleżala. Każdy z tych trenerów zapisywał na swoim koncie sukcesy.

Kłopot z kobietami

Radość prezesa na pewno mąci jednak bardzo słaby występ drużyny kobiet. Po konkursie, w którym Polki zajęły przedostatnie miejsce, Małysz przyznał, że to trenerzy przekonali go do wystawienia żeńskiej czwórki. Występ był bardzo słaby, a na gorąco prezes PZN komentował dla skijumping.pl, że już nie ma pomysłu na to, jak podnieść na wyższy poziom kobiece skoki, bo uważa, że próbował już wszystkiego.

Pomimo to w polskiej reprezentacji oczywiście panuje radość. Skoczkowie wykonali już połowę planu, o którym przed wyjazdem do Słowenii mówił Thurnbichler. Zdobyli medal w konkursie indywidualnym, a teraz na pewno celują w kolejny w drużynowym. Kłopoty już chyba są za nimi. Do równowagi wrócił nawet Stoch, który w ostatnich tygodniach miał problemy z kwalifikacją do konkursów, a teraz walczył o medal. Jeśli tylko zdrowie dopisze, to powinno być dobrze.

Walka na dużej skoczni – indywidualnie i drużynowo – w najbliższy weekend.

> KONKURS NA SKOCZNI

NORMALNEJ HS-102

1. P. Żyła (Polska) - 97,5 m i 105 m,

261,8 pkt 2. A. Wellinger (Niemcy)

- 101 i 102, 259,2 3. K. Geiger (Niemcy)

- 100 i 101,5, 257,7; 4. S. Kraft

(Austria) - 102,5 i 99, 257,3; 5. D.

Kubacki (Polska) - 97,0; i 102, 256,9; 6.

K. Stoch (Polska) - 99,0 i 102, 256,3; 7.

C. Schmid (Niemcy) - 97,5 i 101, 253,8;

8. J. Hoerl (Austria) - 96 i 101, 253,3;

9. A. Lanisek (Słowenia) - 99,5 i 100,

251,9; 10. T. Zajc (Słowenia) - 99 i 101,

251,7;

16. P. Wąsek (Polska) - 93,5 i 96, 236,8;

20. A. Zniszczoł (Polska) - 97,5 i 93, 235,6.

Sukcesy na normalnej skoczni zaczął jeszcze na początku XXI wieku Adam Małysz, który wygrywał w 2001 i 2003 roku. W 2019 roku Dawid Kubacki, w szalonym konkursie, w którym w drugiej serii awansował z 27. pozycji na najwyższy stopień podium, a tuż za nim zawody skończył Kamil Stoch. Wtedy karty na skoczni rozdawał wiatr, ale szczęściu trzeba umieć pomóc.

Potem pałeczkę przejął Piotr Żyła i chociaż niedawno skończył 36 lat, i śmiało można go nazywać weteranem, to nie zamierza zwalniać, a wręcz wydaje się, że najlepsze ciągle przed nim.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Skoki narciarskie
Ryoyu Kobayashi skoczył 291 m. Rekord, który może zmienić skoki narciarskie
Skoki narciarskie
Kamil Stoch chce znów wygrywać. Ma w tym pomóc osobisty trener
Skoki narciarskie
Kamil Stoch z własnym trenerem. Polski Związek Narciarski wyraził zgodę
Skoki narciarskie
Konkurs lotów w Planicy. Kryształy były dla innych
Skoki narciarskie
Planica. Ostatni kryształ dla Daniela Hubera, piękne loty Olka Zniszczoła