W Ministerstwie Pracy i Polityki Społecznej opracowano projekty zmiany rozporządzeń dotyczących wynagradzania urzędników gabinetów politycznych, pracowników samorządowych zatrudnionych w gminach, starostwach i urzędach marszałkowskich oraz w jednostkach organizacyjnych samorządu terytorialnego.
Liczby wyglądają obiecująco, zwłaszcza dla pracowników gmin, powiatów i urzędów marszałkowskich. Inspektor, którego wynagrodzenie zasadnicze dziś się waha od 970 do 2510 zł, po podwyżkach będzie dostawał 1500 – 3000 zł. Prezydent miasta zamiast 4090 – 5280 zł dostanie 4800 – 6200 zł. Podwyżki na innych stanowiskach wynoszą kilkaset złotych.
Dla najwyższych urzędników państwowych (szefa gabinetu politycznego premiera lub ministra) przewidziano je w niewielkich kwotach – około 100 zł do wynagrodzenia zasadniczego.
– W urzędach podwyżek nie było przez dwa lata. To, co proponujemy, to próba urealnienia zarobków. Otrzymywaliśmy też sygnały, że obowiązujące limity wynagrodzeń powodują, iż urzędy mają problemy z zatrudnianiem nowych osób – mówi Bożena Wołek, naczelnik Wydziału Wynagrodzeń w MPiPS.
Dlaczego podwyżka może urzędników rozczarować? Do każdego stanowiska są przypisane widełkowo kategorie zaszeregowania. Do każdej zaś kategorii – również widełkowo – określone wynagrodzenie. Zatrudniając pracownika w samorządzie, pracodawca ustala dla niego kategorię. – Jeśli potem nie będzie chciał dać mu podwyżki, to nie zmieniając urzędnikowi stanowiska, może obniżyć mu kategorię zaszeregowania (bez wypowiedzenia zmieniającego). To zaś pozwoli na ustalenie wynagrodzenia w granicach niższych kwot – wyjaśnia Bożena Wołek.