W budżecie Narodowego Funduszu Zdrowia na 2017 r. brakuje 2 mld zł. Rozważa więc wzięcie pożyczki. Miałby jej udzielić Bank Gospodarstwa Krajowego. Pożyczka wymaga zgody ministrów zdrowia i finansów. I zmiany planu finansowego NFZ, która wiąże się z zaopiniowaniem przez ministrów finansów i zdrowia, a także sejmowe komisje: Zdrowia i Finansów Publicznych.
– Plan finansowy na 2017 r. opracowany został na podstawie bardziej optymistycznych prognoz makroekonomnicznych przygotowanych przez Ministerstwo Finansów – tłumaczy dr Jerzy Gryglewicz z Uczelni Łazarskiego. – Teraz okazuje się, że NFZ będzie musiał ponieść koszt świadczeń, których wcześniej nie zakładał, m.in. zwiększyć finansowanie opieki długoterminowej oraz wydatki na podstawową opiekę zdrowotną (POZ), które zostały wynegocjowane w tym tygodniu – dodaje dr Gryglewicz.
Zdaniem Jakuba Szulca, byłego wiceministra zdrowia, dziś dyrektora w firmie EY, pożyczka to zobowiązanie, które spłacą przyszli pacjenci.
– Prezes NFZ musi sobie zdawać sprawę, że taką pożyczkę można brać pod warunkiem wzrostu nakładów na ochronę zdrowia w przyszłości. A my nie mamy dziś żadnej gwarancji, że tak się stanie. Poza deklaracją ministra zdrowia ani jednego projektu ustawy – podkreśla Jakub Szulc.
Według ekspertów dziura w budżecie Funduszu może wynikać także z konieczności podwyższenia kontraktów dla szpitali powiatowych, które grożą niepodpisaniem umów na 2017 r., a także z podwyżek dla pielęgniarek, które wynikają z porozumienia zawartego z tą grupą zawodową przez ministra Zembalę.