Pan Jerzy ma 95 lat i mieszka w warszawskim blokowisku. Żonę pochował dziesięć lat temu, a dwa lata temu syna. Córka mieszka w Berlinie. Gdyby nie sąsiadki, nie miałby co jeść, bo nie jest w stanie przejść 100 m do sklepu, a zakupów nie zamówi przez internet, bo nawet nie umie go obsługiwać. Osób niezdolnych do samodzielnej egzystencji, jak pan Jerzy, jest w Polsce 2 mln. Ale tylko 100 tys. może liczyć na opiekę domową gminy.
Czytaj także: NIK: chaos w opiece zdrowotnej nad dziećmi
Sprząta, nie rozmawia
A ci, którzy ją otrzymują, narzekają, że pomoc opiekunów sprowadza się do szybkiego załatwienia spraw, często poza domem podopiecznego. Tylko 4 proc. osób, które wzięły udział w anonimowym badaniu Najwyższej Izby Kontroli (NIK), stwierdziło, że opiekunowie towarzyszą im w spacerach, rozmawiają z nimi i doradzają. Najczęściej odkurzają mieszkanie, robią zakupy spożywcze i kupują leki. Dużo rzadziej pomagają w myciu, opłacaniu rachunków czy w sprawach urzędowych.
Badanie towarzyszyło kontroli usług opiekuńczych świadczonych osobom starszym w miejscu zamieszkania, do której wyników dotarła „Rzeczpospolita". Wynika z niej, że choć organizowanie i finansowanie takiej opieki dla seniorów to obligatoryjne zadanie własne samorządów, zapewniało je tylko 19,1 proc., czyli 475 gmin. Na Podlasiu na pomoc w miejscu zamieszkania mogli liczyć mieszkańcy tylko 54 proc. gmin, na Mazowszu – 66 proc., a w Łódzkiem, w którym pozytywnie wyróżnia się stolica regionu, 73 proc. gmin. W pozostałych województwach opieki nie zapewnia od kilku do 20 proc. gmin. Najlepiej jest w Warmińsko-Mazurskiem, tam pomoc dostępna jest w 95 proc. gmin.
Nie liczą seniorów
Jak ustalili kontrolerzy NIK, w większości skontrolowanych 23 gmin opieka nad seniorami zawodziła już na etapie identyfikowania takich osób i rozpoznawania ich potrzeb. Urzędnicy nie wiedzieli, ilu seniorów mieszka na ich terenie, nie próbowali ich też szukać. W rezultacie na pomoc mogli liczyć tylko ci seniorzy, którzy sami o nią poprosili. A tacy byli w mniejszości, bo informacja o takiej pomocy umieszczana jest zwykle na tablicy w urzędzie, do którego potrzebujący nie dotrze, albo też w internecie, z którego najczęściej nie umie skorzystać. Tylko w Sopocie informacje o takiej pomocy były wyczytywane w kościołach podczas ogłoszeń parafialnych.