Tak wynika z czwartkowej uchwały Sądu Najwyższego (sygn. III CZP 151/07).
Umowa miasta stołecznego z Waparkiem z 1998 r. określała zasady pobierania opłat od parkujących i rozliczania ich z miastem. Ściągał je i rozliczał Wapark: miastu miało przypadać 30 – 50 proc. (różnie w różnych latach) „od całości wpływów”. Wapark wszystkie wpływy traktował jednak jako zapłatę za usługę (należność cywilną) i odprowadzał od całości VAT. Dopiero zmniejszoną kwotę dzielił między siebie i Warszawę.
Problem z VAT wynikł po wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 10 grudnia 2002 r., którego wejście w życie Trybunał odroczył o rok (sygn. P 6/02). TK uznał wtedy płatne parkowanie w miastach (posłużenie się podwykonawcą takim jak np. Wapark) za niekonstytucyjne, ponieważ wprowadzono je na podstawie rozporządzenia wykonawczego do ustawy o drogach publicznych, a nie samej ustawy. TK stwierdził wtedy również, że zapłata za parkowanie ma charakter opłat lokalnych.
Skoro tak, uznało miasto (jeszcze za prezydentury Lecha Kaczyńskiego), to VAT od takich opłat był niepotrzebnie uiszczany. Zażądało od Waparku ponad 10 mln zł (z odsetkami ok. 15 mln zł) jako wyrównania opłat za lata 1999 – 2003. Kwota ta odpowiadała VAT, jaki Wapark odprowadził od „miejskiej” części opłat.
Sąd Okręgowy uwzględnił pozew miasta, z kolei Sąd Apelacyjny wystąpił o rozstrzygnięcie wątpliwości: czy w okresie między stwierdzeniem niekonstytucyjności przepisów a wejściem w życie wyroku Trybunału umowa zawarta na ich podstawie pozostaje ważna? Co ciekawe, pełnomocnicy obu stron, mecenasi Aleksandra Zagroba i Łukasz Żak, byli za uznaniem jej ważności.