Istnieją w naszym systemie prawnym przepisy, które powodują, że wzrost liczby mieszkańców gminy włodarzy nie cieszy. Dobrym przykładem są zasady podziału subwencji oświatowej, dla gmin liczących do 5 tys. mieszkańców.
Otóż takie małe gminy mają podwyższone kryteria będące podstawą obliczania subwencji oświatowej. – Tłumaczy to się tym, że wyższe są w nich jednostkowe koszty kształcenia uczniów – mówi Marek Wójcik, ekspert Związku Powiatów Polskich.
Te wyższe koszty wynikają głównie z tego, że w małych gminach mniej liczne są szkolne oddziały. Na samorządach spoczywają także dodatkowe obowiązki polegające na konieczności wypłaty dodatków socjalnych dla nauczycieli.
– Każda gmina wiejska lub miejska licząca do 5 tys. mieszkańców otrzymuje podwyższoną subwencje oświatową – tłumaczy dr Cezary Trutkowski, doradca Zarządu Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej. – Ale przepisy zostały tak skonstruowane, że przekroczenie tej magicznej granicy, choćby o jednego mieszkańca, powoduje, że traci ona wszystkie dodatkowe środki – tłumaczy.
Jak siekiera
– Demografia jest jak siekiera – dodaje Marek Wójcik. – Z chwilą gdy liczba mieszkańców gminy przekroczy choćby o jedną osobę limit 5 tys. mieszkańców, traci przywileje finansowe – tłumaczy. – To oznacza utratę znacznych środków finansowych, bywa, że taki samorząd traci nawet jedną czwartą wysokości otrzymywanej dotychczas subwencji. To są ogromne pieniądze wynoszące np. 2–3 razy więcej niż się wydaje przez cały rok na bieżące utrzymanie dróg lub kilkadziesiąt razy więcej od łącznych wydatków gminy na kulturę i sport – dodaje samorządowiec.