– Z opracowania prof. Pawła Swianiewicza i dr. Jarosława Nenemana („Koncepcje, warianty i konsekwencje wprowadzenia PIT komunalnego w Polsce", ekspertyza sporządzona na zamówienie BGK – red.) widać bardzo wyraźnie, jak skomplikowanego zagadnienia dotykamy – mówi Krzysztof Lutostański, wiceprezes Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej. – Raport ten pokazuje, jak wiele wyborów technicznych, ekonomicznych i merytorycznych jest do dokonania. Jak wiele interesów zostanie naruszonych. Słowem, zamieszanie przy wprowadzaniu PIT komunalnego (lokalnego) będzie na pewno duże – ocenia.
Ważne jest zatem posiadanie dobrego powodu do wprowadzenia takiego podatku. I jak podkreślają eksperci, nie może to być powód ekonomiczny czy wyłącznie fiskalny.
– Ta praca miałaby sens tylko wówczas, gdyby się okazało, że z PIT komunalnego jesteśmy w stanie uczynić narzędzie budowy wspólnoty lokalnej – podkreśla Lutostański. – Bo dzisiaj, kiedy mówimy: samorząd lokalny, to bardziej mamy na myśli organy tego samorządu niż wspólnotę mieszkańców – dodaje.
W ocenie Krzysztofa Lutostańskiego, jeśli na etapie konstrukcji to się nie uda albo jeśli propozycje tego rozwiązania zostaną źle przedstawione i w konsekwencji PIT komunalny założonych celów miałby nie osiągnąć, to chyba nie warto się do tego problemu zabierać.
– Wywołamy tylko wzburzenie społeczne, a nie osiągniemy istotnych korzyści.
No, chyba że za taką korzyść uznać wprowadzenie podatku dochodowego dla rolników, co samo w sobie jest czymś pożytecznym – dodaje Krzysztof Lutostański. – A PIT komunalny z pewnością przyśpieszyłby proces przekształcania rolników w przedsiębiorców – podkreśla.
Odporność na zmiany
– Konieczne jest również, aby wspólnota samorządowa zyskała prawo do ustalania, oczywiście w jakimś rozsądnym przedziale, wysokości tego podatku – uważa Lutostański.
– To nie może być tylko teoretyczna możliwość, to nie może być coś, co zostało zapisane na papierze, a w praktyce nie działa. To musi być rzeczywiste władztwo podatkowe j.s.t. – podkreśla. To zaś oznacza, że między samorządami lokalnymi wystąpi konkurencja podatkowa.
W ocenie Krzysztofa Lutostańskiego trzeba się z tym zjawiskiem nie tylko pogodzić, ale również je zaakceptować. Przewartościować, powiedzieć, że jest ono pożądane, że rzeczywiście jest dobre, że powinno występować.
– Istnieją dwa zasadnicze argumenty przemawiające za wprowadzeniem komunalnego PIT – mówi dr Michał Bitner z Uniwersytetu Warszawskiego. – Przede wszystkim jest to potrzeba immunizowania samorządu przed niekorzystnymi skutkami wprowadzanych przez ustawodawcę zmian. Zarówno tymi drobnymi, pełzającymi (np. stopniowe dokładanie nowych zadań), jak i rewolucyjnymi, jak te, które weszły w życie w 2008 roku i spowodowały znaczny uszczerbek dochodów j.s.t., którego oczywiście nikt samorządom nie zrekompensował.
Kwestia druga to cel, jakiemu PIT komunalny ma służyć, a powinno to być przede wszystkim narzędzie polityki rozwojowej – dodaje Bitner.
Z przyznawaniem samorządom zbyt dużego luzu w kształtowaniu stawek podatkowych trzeba być natomiast ostrożnym. Może to być bowiem argument za nakładaniem na samorząd nowych zadań, bo przecież są rezerwy fiskalne. W konsekwencji to na j.s.t. mogłoby zostać przerzucone ryzyko zwiększania ciężaru podatkowego mieszkańców.
Ryzyko dla gmin
– Pokusa jest bardzo prosta: rozluźniając krępujące j.s.t. więzy w kształtowaniu ich wydatków i dochodów, zwiększamy zarazem ich odpowiedzialność za fiskalny dobrostan wspólnot lokalnych, ale jednocześnie w sytuacji jakiegoś finansowego „collapse" domagamy się, by to jednostka samorządu terytorialnego sama i ze swoich środków ponosiła ciężary tego załamania – mówi Michał Bitner.
Chodzi zatem o to, aby jednostki samorządu terytorialnego – i tu rzeczywiście mówimy przede wszystkim o gminach, a nie o powiatach czy województwach – miały możliwość wpływania na politykę rozwojową poprzez kształtowanie ulg. Oczywiście mogłyby być one wprowadzane w konstytucyjnych granicach.
Z konkurencji podatkowej pomiędzy j.s.t. wynika natomiast problem urealnienia domicylu podatkowego.
– Chodzi o to, żeby głosowanie nogami, jeśli uznamy je za możliwe, wiązało się z rzeczywistą zmianą centrum interesów życiowych podatnika, a nie tylko z deklaracją podatkową – wyjaśnia Michał Bitner.