Rz: Mamy początek kadencji samorządowej, a już się pojawiło sporo uchwał rad, głównie gmin, unieważnionych przez wojewodów. Czy tak jest na początku każdej kadencji?
Andrzej Tokarski: Tak. Zjawisko to dotyczy głównie gmin, rzadziej powiatów i prawie wcale sejmików samorządowych. Z reguły wyższe szczeble samorządu są bardziej profesjonalne. Na ogół też do sejmiku dostają się ludzie z doświadczeniem samorządowym i nie popełniają błędów takich jak nowo wybrani radni gmin. To zjawisko obserwujemy od 1990 r., choć w coraz mniejszej skali. Radny wybrany po raz pierwszy z reguły uważa, że wszystko mu wolno. Tymczasem organy administracji zarówno rządowej, jak i samorządowej muszą działać na podstawie prawa. Dotyczy to też radnych.
Ale radni dostają zestaw podstawowych informacji, w tym prawnych, np. ustawę o samorządzie gminnym, przechodzą szkolenia. Z czego zatem wynikają ich błędy?
Sama ustawa o samorządzie gminnym nie wystarczy, aby radny mógł się zorientować, jakie są jego kompetencje. Ona określa niezbędne ramy prawne. Unieważniane przez wojewodę uchwały są podejmowane w większości na podstawie innych przepisów niż ustawy ustrojowe, np. dotyczących prawa materialnego, ustawy o systemie oświaty i innych. To materia, z którą młodzi stażem radni sobie nie radzą.
Ale tego właśnie powinien się dowiedzieć radny, zanim przystąpi do głosowania nad projektem uchwały.