Można jednak usłyszeć, że zmiana skomplikuje życie organizatorom przetargów. Firmy zaczną się domagać poprawiania każdego błędu, a jeśli zamawiający odmówi, to złożą protest, odwołanie, a na końcu skargę do sądu. Z kolei inni wykonawcy mogą podważać każdą poprawkę, przekonując, że ma duże znaczenie dla oferty.
Uproszczeniu i przyspieszeniu przetargów mają też służyć zmiany dotyczące kontroli uprzednich, czyli przeprowadzanych przez UZP przed zawarciem umowy. Nie będą one tak jak teraz obligatoryjne przy wszystkich dużych zamówieniach, lecz jedynie przy tych współfinansowanych ze środków unijnych. Oznacza to, że przy inwestycjach za polskie pieniądze nie będzie trzeba czekać miesiąc na wyniki kontroli, tylko od razu zostanie zawarta umowa.
Ważną zmianą, która pojawiła się podczas prac sejmowych, jest możliwość zawierania umowy zaraz po wyroku Krajowej Izby Odwoławczej bez względu na wartość zamówienia.
Oznacza to, że w największych przetargach, np. na budowę autostrad, zamawiający nie będzie musiał czekać na wyrok sądu powszechnego, nawet gdy wykonawcy złożą do niego skargi. Co więcej, w szczególnych wypadkach będzie mógł także wystąpić do Izby o zgodę na zawarcie umowy jeszcze przed rozstrzygnięciem przez nią sporu.
KIO została również pozbawiona możliwości unieważnienia przetargów z urzędu. Nawet jeśli dopatrzy się wad, które przekreślą przetarg, będzie mogła w wyroku jedynie zwracać uwagę zamawiającemu, aby to on unieważnił postępowanie.
Rządowy projekt zakładał, że samorządy będą mogły zlecać zamówienia własnym spółkom komunalnym bez konieczności stosowania przepisów o przetargach. Pomysł ten wywołał jednak protesty, m.in. firm konkurencyjnych wobec spółek komunalnych. Ostrzegały one, że może to prowadzić do monopolu na rynku niektórych usług (np. wywozu śmieci), wzrostu cen i obniżenia jakości, a przede wszystkim do upadku wielu prywatnych przedsiębiorstw. Argumenty te przekonały posłów i usunęli ten przepis z projektu ustawy.