A więc od wysłuchania oświadczeń kandydatów na co mają do 15 minut oraz odpowiedzi na pytania, których drogą mailową od sędziów spłynęło już prawie 100, ale ponoć może być ich nawet 700, co może być jakąś formą obstrukcji o co nowa część SN oskarża starą - mającą większość.
Dużo zależeć będzie od kandydatów czy i jak szybko będą odpowiadać, ja w każdym razie nie zamierzam limitować im tego czasu - powiedział sędzia Stępkowski zaznaczając, że obrady będą mogły transmitować stacje telewizyjne. Nowy p.o. I prezesa SN powiedział dziennikarzom, że nie zamierza prowadzić zgromadzenia od początku ani czekać z tym 14 dni - jak przewiduje Regulamin SN dla zwykłych zgromadzeń, gdyż w tym wypadku to ustawa o SN przewiduje siedmiodniowy termin, nadto jest to kontynuacja posiedzenia. I tak poszedł na ustępstwa po konsultacjach z prezesami Izb SN, gdyż zamierzał zwołać zgromadzenie już w środę.
Pierwsze trzy dni zgromadzenia zajęły głównie utarczki proceduralne nad wyborem komisji skrutacyjnej, co było do tej pory - w ocenie sędziego Stępkowskiego - kwestią banalną i dlatego nie uregulowaną, ale posłużyć miało części starych sędziów do obstrukcji obrad, z naruszeniem zarządzenia p.o. I prezesa Zaradkiewicza jak ma przebiegać wybór tej komisji. - Zatem to nie sędzia Zaradkiewicz naruszył prawo, gdyby więc kontynuować ten spór to należy się liczyć ze sprawami dyscyplinarnymi sędziów, którzy naruszyli jego zarządzenie - ocenił sędzia Stępkowski. Po tych utarczkach proceduralnych sędzia Zaradkiewicz przerwał zgromadzenie i zwrócił się do prezydenta o sprecyzowanie tych kwestii w regulaminie, ale prezydencka minister Halina Szymańska odpisała, że nie jest to potrzebne, gdyż mniej szczegółowe przepisy pozwalały bez problemów wybrać SN kandydatów na poprzednich I prezesów. W efekcie Zaradkiewicz zrezygnował z tej przejściowej funkcji a prezydent powierzył ją Stępkowskiemu. Obaj zostali zgłoszeni w tych wyborach do kandydowania, ale obaj odmówili.