Rz: Jak powstał pomysł na prowadzenie obywatelskiego monitoringu sądów?
Bartosz Pilitowski:
Pomysł narodził się w Stanach Zjednoczonych, a do Polski trafił dzięki Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Prowadziła program monitoringu sądów do 2009 r. Po jego zakończeniu postanowiłem kontynuować badania i założyłem fundację. Ze współpracownikami zdecydowaliśmy się jednak na inną formułę monitoringu. Prawników w roli obserwatorów i długotrwałe szkolenia zamieniliśmy na ruch społeczny i otwarty dostęp obywateli do wolontariatu.
Co udało się zmienić w ciągu czterech lat działalności?
Przede wszystkim na rozprawach pojawiła się liczniej bezstronna publiczność. Sędziowie byli przyzwyczajeni do obecności na sali członków rodziny lub praktykujących w sądzie aplikantów i studentów prawa.