Po niedawnej zapowiedzi ministra sprawiedliwości Jarosława Gowina Sejm rozpoczął prace nad zmianami w kodeksie postępowania cywilnego. Jak powiedział „Rz" Witold Pahl, przedstawiciel posłów PO, którzy projekt przygotowali, ustawa ma być uchwalona z trybie ekspresowym.
E-sąd bije niewątpliwie rekordy w liczbie rozpatrywanych spraw: w ciągu trzech lat było ich 4,6 mln. Zauważono jednak, że niektóre pozwy składane są dwa razy, niektóre roszczenia są przedawnione, a szybki sąd utrudnia pozwanym skorzystanie z odwołania i z zarzutu przedawnienia. Korzystają zaś z niego znakomicie masowi dostawcy usług i firmy windykacyjne.
Jak taśma produkcyjna
Masowy przerób generuje niestety też sądowe wpadki. Opisaliśmy („Złodziej zadzwonił, poszkodowana zapłaciła", „Rz" z 1–2 grudnia 2012 r.) kłopoty Marzeny L. z Warszawy, do której zapukał komornik po zwrot kredytu, którego nigdy nie zaciągała, a który wyłudzono na podstawie skradzionego jej wiele lat wcześniej dowodu. Prezentując niedawno doraźne i długofalowe zmiany w e-procedurze, prof. Jacek Gołaczyński, wiceminister sprawiedliwości, odpowiedzialny za informatyzację sądownictwa, nie krył, że impulsem do zmian był nasz tekst.
Zresztą krytyków jest więcej, w czwartkowej „Rz" mec. Michał Ciecierski mówi, że u podstaw powołania e-sądu legło błędne założenie, iż sąd może działać jak taśma produkcyjna, na której tworzy się tani produkt ("Pułapki taśmowej sprawiedliwości").
3,4 proc. to odsetek spraw e-upominawczych, w których pozwani składają odwołania