Wyrok Trybunału Konstytucyjnego (Trybunał) z 24 października 2007 r. podważający konstytucyjność ferowania wyroków przez asesorów to tykająca bomba zegarowa, której zapalnik został ustawiony na 18 miesięcy. Przez ten czas można uchwalić całościową, spójną logicznie regulację dotyczącą nie tylko ustroju sądów powszechnych, ale wszystkich zawodów prawniczych.
Przyjęcie takiej regulacji wymaga szerokiej dyskusji o jej celach. Należy jednak uważać, żeby wymiana zdań nie wiodła w kierunku wzniosłych abstrakcji, lecz miała przed oczami zastaną rzeczywistość. W przeciwnym razie za 18 miesięcy obudzimy się w kraju, w którym nie będzie miał kto sądzić, a dzisiejsze zatory spraw w sądach wydłużą się jeszcze bardziej.
Wyroki Trybunału powtarzają tezę, że dla wykonywania zawodów prawniczych należy posiadać odpowiednią wiedzę i doświadczenie. Zawody prawnicze z racji powierzonych im funkcji publicznych muszą się cieszyć szczególnym zaufaniem, a ich przedstawiciele dawać rękojmię, że taką wiedzą i doświadczeniem potrafią się wykazać.
Były minister sprawiedliwości pozostawił po sobie rozregulowany rynek zawodów prawniczych. Korporacje prawnicze były ucieleśnieniami mitycznego układu, który należało za wszelką cenę zniszczyć. Dlatego oprócz istniejących dwóch korporacji adwokatów i radców prawnych próbowano stworzyć trzecią siłę: doradców prawnych. Na dodatek gdyby udało się uchwalić ustawę o stawkach maksymalnych ograniczającą dochody adwokatów i radców, wielu z nich przepisałoby się na listę doradców.
Trybunał już rok temu sygnalizował, że asesorzy sądowi nie spełniają warunków niezawisłości sędziowskiej. Pomysł wprowadzenia instytucji sędziów na próbę nie usuwa tego podstawowego zarzutu, gdyż sędzia na próbę będzie podlegał ocenie podobnie jak obecnie asesorzy.