Procedura karna wprost mówi o wyrażaniu zgody przez sąd na utrwalanie rozprawy. Prawo jednak nie zabrania nagrywania rozprawy cywilnej. Część sędziów uważa zatem, że to oni o tym decydują. Problem wymaga uregulowania, co dobitnie pokazuje sprawa czytelniczki z Warszawy. Sędzia Sądu Rejonowego dla Warszawy-Śródmieścia zabrał jej dyktafon podczas rozprawy w procesie o podział majątku po rozwodzie.
Podsądna jak oszustka
– Miałam zastrzeżenia do protokołowania rozpraw – relacjonuje czytelniczka.
Protokół nie odnotowywał na przykład, że sędzia uchylał jej pytania w czasie przesłuchania byłego męża ani wymiany zdań między sędzią a mężem (obaj prawnicy, a ona finansistka).
– Kupiłam zatem dyktafon, nagrałam kolejną rozprawę. Posiłkując się nagraniem, wniosłam o sprostowanie protokołu. Na kolejnej rozprawie sędzia zapytał mnie kategorycznie, czy nagrywa. Odpowiedziałam, że tak. Wówczas zażądał ode mnie dyktafonu i kazał mi i protokolantce pójść do sekretariatu, by skopiować nagranie. Czułam się jak przestępca. Przyjęto mnie w pokoju z czajnikiem, do którego wchodziły różne osoby po herbatę. Nie pomogło moje tłumaczenie, że nagrywanie jest legalne – opowiada czytelniczka.
W „Rz" przeczytała, że nagrywanie przez stronę rozprawy nie wymaga zgody sędziego. Było to stanowisko ministra sprawiedliwości wyrażone w odpowiedzi na interpelację poselską nr 23134. Art. 155 kodeksu postępowania cywilnego regulujący porządek rozprawy nie odnosi się jednak wyraźnie do tej kwestii.