Czy plakat z szeryfem wymyślił Pan na zamówienie „Solidarności”?
Nie, wyglądało to inaczej. Byłem wtedy studentem warszawskiej ASP i na specjalizację wybrałem plakat w pracowni prof. Macieja Urbańca. Bardzo chciałem projektować ideowe plakaty, wyrażające tamten czas. Gdy zrobiłem kilka oryginałów projektu „W samo południe” usiłowałem nawet tym plakatem kogoś zainteresować, ale wszędzie powtarzano mi , że to zbyt „konfrontacyjne”. W końcu pomógł mi przypadek. Poprzez dziennikarkę Polskiego Radia Janinę Jankowską trafiłem do Henryka Wujca. I to on zdecydował, że będzie plakatem wyborczym.
Wysłał projekt do drukarni związkowej we Francji. Dziesięciotysięczny nakład wylądował w Warszawie w nocy z 3/4 czerwca, a rano go rozklejono – tylko w Warszawie. Zwłaszcza na Nowym Świecie widok był piorunujący. Armia Gary Cooperów maszerowała na Dom Partii (dzisiejszą giełdę).
Dlaczego bohaterem zrobił pan Coopera, westernowego szeryfa?
Wspaniały bohater z hollywoodzkiej bajki, walczący o wolność i sprawiedliwość, był postacią idealną. Działał na wyobraźnię ponad podziałami i granicami.