Manhattan dla artystów

Na przełomie lat 60. i 70. ubiegłego wieku pełne opuszczonych budynków okolice nowojorskiego Central Park były miejscem, które lepiej było omijać po zmroku. Zmienili to artyści, czyniąc z tej części miasta wielką galerię pod gołym niebem.

Aktualizacja: 20.07.2011 14:20 Publikacja: 20.07.2011 12:52

Trisha Brown, „Roof Piece”, 1973, druk, Broadway 1602, Nowy Jork, zdj. dzięki uprzejmości Barbican A

Trisha Brown, „Roof Piece”, 1973, druk, Broadway 1602, Nowy Jork, zdj. dzięki uprzejmości Barbican Art Gallery i Babette Mangolte

Foto: materiały prasowe

Dagmara Budzbon-Szymańska

Pod koniec lat 60. XX wieku Nowy Jork, w obliczu pogłębiającego się kryzysu gospodarczego, stopniowo zamieniał się w ruinę, a fatalna sytuacja ekonomiczna żyjących tam ludzi oraz gwałtownie rosnąca fala przestępczości potęgowały tylko wszechobecne poczucie beznadziei.

Art&Business na Facebooku

Nowojorski Manhattan stał się wówczas miejscem niezwykle atrakcyjnym dla młodych artystów, których przyciągał tu tak posturbanistyczny krajobraz, jak i opuszczone budynki, w których można było za darmo mieszkać i pracować. Wkrótce dzielnica upodobniła się do tego, czym był paryski Montmartre czy Montparnasse na początku XX wieku. Wśród wielu swój dom odnaleźli tu:

Laurie Anderson, Trisha Brown, Gordon Matta-Clark, Nancy Spero, Carol Goodden i Suzanne Harris. Artyści ci, poruszający w swych pracach zagadnienia polityczne i socjalne, żywo zainteresowani byli problemami zdemoralizowanego i pozbawionego możliwości dostatniego życia społeczeństwa. Grupa młodych twórców szybko stała się centrum życia kulturalnego okolicy, oferując jej mieszkańcom liczne zajęcia artystyczne, performance, przedstawienia oraz możliwość uczestniczenia w procesach tworzenia dzieł sztuki. Dzięki ich różnorodnym interwencjom artystycznym nowojorskie SoHo przekształcone zostało w olbrzymią galerię pod gołym niebem, powszechnie dostępną i, przede wszystkim, bezpłatną. Był to zarazem początek odnowy pozycji Nowego Jorku na mapie kulturalnej świata, jak i jeden z ostatnich momentów, kiedy powstała tam sztuka nie była tworzona z myślą o wolnym rynku.

Otwarta w marcu tego roku w londyńskim Barbican Art Gallery wystawa „Pioneers of the Downtown Scene, New York 1970s" ukazuje fenomen sztuki powstałej w czasach kryzysu na podstawie twórczości trojki przyjaciół, mieszkających wtedy na Manhattanie i aktywnie uczestniczących w kreowaniu tamtejszego życia kulturalnego. Laurie Anderson, Trisha Brown i Gordon Matta-Clark byli artystami wszechstronnymi, swobodnie operującymi różnorodnymi gatunkami, jak rysunek, performance, architektura czy taniec. Zdecydowanie odcięli się oni od dominujących wówczas pop artu i minimalizmu, za główny cel stawiając sobie koncepcję i proces tworzenia, nie zaś skończony, materialny obiekt.

Laurie Anderson wczesne lata swej kariery spędziła na nauczaniu historii sztuki w pobliskim college'u. Interesowały ją przede wszystkim dochodzący coraz silniej do głosu ruch feministyczny oraz aktualne problemy społeczne, i to właśnie tym dwom zagadnieniom poświęciła się na początku lat 70. ubiegłego wieku. Wędrując po ulicach Nowego Jorku, Anderson niejednokrotnie była zaczepiana przez mężczyzn, a słowa, jakie od nich słyszała, często miały podtekst seksualny. Artystka wyjmowała wówczas aparat fotograficzny i robiła zdjęcie zaczepiającej ją osoby. Reakcje ludzi na próbę sfotografowania były zupełnie skrajne – od natychmiastowego przeproszenia za głupie zachowanie, aż po pełne strachu, a czasem wręcz nienawiści podejrzenia o związki z policją.

Reportaż powstały w wyniku tej akcji to niezwykła kombinacja fotografii i opisu sytuacji, w jakiej została ona wykonana. Bezstronność zdjęć oraz towarzyszących im tekstów połączona z ich intrygującą tematyką sprawia, że praca stanowi niezwykle świeży i aktualny komentarz do przykrych sytuacji, na które narażone są samotne kobiety.

Kombinacja obrazu i historii to również rezultat serii „Institutional Dreams", w ramach której artystka zasypiała w parkach, na dworcach, w publicznych toaletach i na ulicy, by sprawdzić, w jakim stopniu otoczenie oddziaływać będzie na jej sny. Śpiąca Anderson uwieczniana była na zdjęciu przez jednego ze współpracujących z nią artystów, po przebudzeniu zaś zapisywała odczucia towarzyszące procesowi zasypiania oraz swoje marzenia senne. Tekst towarzyszący fotografii wykonanej podczas sesji na plaży w Coney Island mówi na przykład: „Słyszę nadchodzący przypływ. Woda zaczyna przykrywać moje zamarznięte stopy. Nie jestem pewna, czy nadal śpię, czy już się przebudziłam, na wszelki wypadek nie otwieram więc oczu". Muzyka, w szczególności zaś gra na wiolonczeli, stanowiła wielką pasję Anderson i była motywem stale powracającym w jej twórczości. Swój talent muzyczny wykorzystywała często w performances i ulicznych koncertach, organizowanych dla miejscowej ludności, podczas których grała na ulubionym instrumencie.

Więcej w majowym Art & Business

Poleca www.abbeyhouse.pl

Dagmara Budzbon-Szymańska

Pod koniec lat 60. XX wieku Nowy Jork, w obliczu pogłębiającego się kryzysu gospodarczego, stopniowo zamieniał się w ruinę, a fatalna sytuacja ekonomiczna żyjących tam ludzi oraz gwałtownie rosnąca fala przestępczości potęgowały tylko wszechobecne poczucie beznadziei.

Pozostało 94% artykułu
Rzeźba
Ai Weiwei w Parku Rzeźby na Bródnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Rzeźba
Ponad dwadzieścia XVIII-wiecznych rzeźb. To wszystko do zobaczenia na Wawelu
Rzeźba
Lwowska rzeźba rokokowa: arcydzieła z muzeów Ukrainy na Wawelu
Sztuka
Omenaa Mensah i polskie artystki tworzą nowy rozdział Biennale na Malcie
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Rzeźba
Rzeźby, które przeczą prawom grawitacji. Wystawa w Centrum Olimpijskim PKOl