Wtedy to Zbigniew Gostomski (lat 79) zaczął serię działań o rodowodzie konceptualnym. Jednak dla tego artysty równie ważna jak idea jest wizualna strona pracy. Piekielnie dokładny, wręcz pedantyczny, i niebywale sprawny manualnie Gostomski potrafi się zmierzyć z każdą techniką – od tradycyjnego gobelinu (jest profesorem w Katedrze Tkaniny Artystycznej na warszawskiej ASP) poprzez rysunek, malowidło, instalację z neonem po light-boxy.
W Galerii Foksal wystawia już po raz 19. Współzakładał tę galerię, pierwszą awangardową w Warszawie (istniejącą od 1966 r.); występował w zespole Cricot 2, słynnym teatrze Tadeusza Kantora, także współinicjatora Foksal.
Tym razem prezentuje czarną kulę, sześć podświetlanych gablot (light-boxy) i cztery obrazy. Dalekie od tradycyjnych kompozycji w prostokącie czy kwadracie – nieregularne, pozakręcane, ale gładko obciągnięto płótnem.
„Obrazy" (dla ułatwienia tak je nazwę) są abstrakcyjne, obwiedzione mocnym czarnym konturem; wewnętrzne elementy także obrysowano czernią. Choć szkielet rysunkowy jest taki sam na każdej kompozycji, różnią się między sobą innym zestawem barw.
Za kompozycyjny punkt wyjścia posłużyły artyście kula i koło. Podzielił je i pociął na części – podobnie jak obiera się jabłko czy pomarańczę. Następnie potasował te fragmenty i zlepił w nowe układy. W ten sposób powstały kompozycje połamane, dalekie od symetrii, a jednak spójne, tworzące układy scalone. Zda się – to coś dążącego do idealnej figury, za jaką uważa się koło, i jednocześnie coś żywiołowego, zbuntowanego, niepoddającego się matematycznym wzorom na obwód czy objętość. Taka kulista anarchia.