Ból i żarty artystki

W Królikarni wystawa Erny Rosenstein – surrealistki w malarstwie i życiu – pisze Monika Małkowska.

Aktualizacja: 26.03.2014 18:24 Publikacja: 26.03.2014 18:02

Bez tytułu, asamblaż; Fot. Marek Gardulski , dzięki uprzejmości Adama Sandauera i Fundacji Galerii F

Bez tytułu, asamblaż; Fot. Marek Gardulski , dzięki uprzejmości Adama Sandauera i Fundacji Galerii Foksal

Foto: materiały prasowe

Mieszkanie na Górnym Mokotowie. Niby-luksusowe jak na PRL-owskie standardy metrażowe. W istocie – ciasne, do tego zagracone. Zagracone? Zarośnięte! Materią na pozór nieożywioną, lecz stwarzającą wrażenie niezwykle witalnego organizmu. Obrazy kojarzą się z pejzażami po kataklizmie – z gołej gleby kiełkują rachityczne witki, trawki, patyki. I rozpływają się w ogromie przestrzeni pustych, astralnych.

Zobacz galerię zdjęć

Obok – kompozycje niby-abstrakcyjne, lale dziwnie biologiczne, pączkujące, krągławe. Stłoczone jak tkanki widziane pod lupą, wręcz na naszych oczach rozmnażające się, rosnące. A ona, sprawczyni tego nadnaturalnego rozrostu, wydaje się jego odnogą, bytem symbiotycznie połączonym ze światem wykreowanym w niewielkim pokoju.

Spotkanie pierwsze

Koniec lat 60. Wchodzimy do jej pracowni, w poczuciu wstępowania na artystyczny Olimp. Tego jeszcze nie widzieliśmy! Wrażenie przejścia na drugą stronę obrazu. Nic tu nie jest normalne. Szafka służy za magazyn rysunków. Szafka? Szafkopodobny kształt oblepiony reprodukcjami, rysunkami, sznurkami jak wodorosty. Obok krzesło kiełkujące naroślami, na którym strach siadać – a nuż wchłonie jak rosiczka owada? Telefon z ptasimi łapkami i wybebeszonym wnętrzem – obrzydliwy, zarazem fascynujący. Natłok obiektów nie z tej ziemi – surrealistycznych, niepoważnych, niepraktycznych. Wszędzie na ścianach obraz i rysunki; pracami zawalony pokryty ceratą stół. Najlepiej w tym bałaganie radzi sobie kot. No i gospodyni – Erna Rosenstein. Wysokim, dziecięcym głosikiem wyraża radość z naszego przyjścia.

Naszego, czyli grona Koła Miłośników Sztuki przy warszawskiej Zachęcie. A my, dumne małolaty, które dostąpiły zaszczytu oglądania sztuki in statu nascendi, nigdy tej wizyty nie zapomnimy.

Spotkanie drugie

Lata 80. Środowisko plastyczne bojkotuje oficjalne wystawy. Za brak subordynacji wobec władz ZPAP rozwiązany; na jego gruzach zostaje uformowany posłuszny czerwonym Związek Polskich Artystów Malarzy i Grafików. Erna jest wśród członków wrażego stowarzyszenia. Rozmawiam z nią, namawiając do zmiany stanowiska.

Ale ona nie rozumie zarzutów. „Jestem komunistką, od kiedy skończyłam 15 lat" – tłumaczy. Opowiada, że rodzice – inteligenci ze Lwowa żydowskiego pochodzenia – przerażeni lewicowaniem nastolatki, wysłali córkę do wiedeńskiego gimnazjum, żeby ją odciąć od złych kontaktów.

Nic to nie dało, nawet przeciwnie. Konspiracyjne powiązania z socjalistyczną partią tylko umocniły w niepokornej córce lewackie przekonania.Na studiach w krakowskiej ASP (druga połowa lat 30.) od razu znalazła porozumienie z pokrewnymi duszami. Jonasz Stern, Sasza Blonder, Henryk Wiciński i inni doznali represji ze strony uczelnianych władz. I byli z tego dumni.

Organizowali manifestacje, które często przybierały parateatralne formy (dziś powiedzielibyśmy – happeningi). I tu Erna odgrywa zapamiętane sprzed półwiecza fragmenty spektakli o prospołecznej wymowie. Wysokim głosikiem odczytuje z kartki kwestie własne i cudze. Opisuje, jak wyglądały maski, z którymi występowali. Oni, pierwsza Grupa Krakowska (do której jeszcze oficjalnie Rosenstein nie należała, dopiero przystąpiła po II wojnie).

Spotkanie trzecie

Rok 1991, Erna pisze do mnie kartkę pocztową z własnoręcznie wykonanym rysunkiem – lewitujące w pustce uśmiechające się usta (15 sztuk), coś jak multiplikacja uśmiechu Kota z Cheshire. Pisze: „Śmiejmy się ze wszystkiego!!! Wszystko jest byle jakie, tak jak ta pocztówka!" (te zdania są podkreślone).

Rok później robię o niej program dla TVP. Przyjmuje mnie w sandałach, w najzwyklejszych, skromnych ciuchach. Ale artystka zwraca powszechną uwagę: zdobi ją niecodzienna biżuteria. Własnoręcznie robiona ze znalezionych na ulicy, wśród śmieci, zdestruowanych przedmiotów. Pokazuje pamięciowe portrety rodziców. Głowy unoszące się w nicości, w błękicie. Rzecz szczególna – na ogół w obrazach Rosenstein brak konkretów, podobizn, odniesień do rzeczywistości.

Ale to był przymus wewnętrzny – pokazanie tego, co najbardziej boli. Erna nie skarży się na los, nigdy nie drąży tematu Holokaustu. Jednak to w niej jest: ucieczka z getta, ukrywanie się. Stąd jej infantylno-nieobecna poza. Żarty z życia. Żarty ze śmierci. Surrealizm, panaceum na ból.

Spotkanie czwarte

Miała prawie dziewięćdziesiątkę, kiedy odeszła. Artur Sandauer, jej mąż, jej rocznik (1913), zmarł 15 lat wcześniej. Nie zmieniła się do końca. Biegała, a z czasem przychodziła na wszystkie wernisaże. Jak zawsze w ozdobach własnego pomysłu i wyrobu. Zanosiła się dziecięcym chichotem, rzucała odjechane uwagi. Coraz mniej obecna, coraz głębiej zanurzona w rzeczywistości wyobrażonej. Odpłynęła w nią, chyba bez bólu...

Wystawa w Królikarni nie tyle przywołuje jej osobowość, ile odkurza dorobek. Nie lubię tej ekspozycji. Jest zimna, estetyczna, uporządkowana. Tu stoliczek z blatem pokrytym kompozycją Erny, ówdzie szafa z „szuwarami"; w gablocie – telefon z kaczymi łapami. Pod szkłem biżuty, surrealistyczne obiekty, reliefy z pudełek po czekoladkach.

Ani jednego zdjęcia artystki. Ani słowa o jej biografii. Erna tu nie mieszka.

Wystawa czynna do 25 maja

 

Mieszkanie na Górnym Mokotowie. Niby-luksusowe jak na PRL-owskie standardy metrażowe. W istocie – ciasne, do tego zagracone. Zagracone? Zarośnięte! Materią na pozór nieożywioną, lecz stwarzającą wrażenie niezwykle witalnego organizmu. Obrazy kojarzą się z pejzażami po kataklizmie – z gołej gleby kiełkują rachityczne witki, trawki, patyki. I rozpływają się w ogromie przestrzeni pustych, astralnych.

Zobacz galerię zdjęć

Pozostało 92% artykułu
Sztuka
Omenaa Mensah i polskie artystki tworzą nowy rozdział Biennale na Malcie
Rzeźba
Rzeźby, które przeczą prawom grawitacji. Wystawa w Centrum Olimpijskim PKOl
Rzeźba
Trzy skradzione XVI-wieczne alabastrowe rzeźby powróciły do kościoła św. Marii Magdaleny we Wrocławiu
Rzeźba
Nagroda Europa Nostra 2023 za konserwację Ołtarza Wita Stwosza
Rzeźba
Tony Cragg, światowy wizjoner rzeźby, na dwóch wystawach w Polsce
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił