Cierpliwość, farby i czas

Malować można na wiele sposobów, nie tylko pędzlem ale szpachlą, wszak można nawet muzyką czy filmem.

Publikacja: 09.05.2016 17:09

Foto: materiały prasowe

Są to znane i w pewnym nawet sensie oczywiste przenośnie, do których często i chętnie się uciekamy. Joanna Borkowska też maluje, ale czyni to w sposób odmienny niż zazwyczaj się przyjmuje. A w jaki, o tym za chwilę.

Różny jest również jej życiorys artystyczny, a raczej nieartystyczny. Przez lata była wykładowcą uniwersyteckim, zrobiła doktorat z historii idei i gdyby nie odkryła w sobie pasji do malowania pewnie dalej zdobywałaby kolejne naukowe stopnie.

Zaczęła malować w 2000 roku i robi to z wielkim zaangażowaniem i pasją, jakby chciała nadrobić stracony na nie malowaniu czas. Często się tak mówi i pisze, o artystach, ale bywają to zazwyczaj figury retoryczne, ale w przypadku Joanny Borkowskiej czuć to w każdej rozmowie z nią, w każdym spotkaniu.

Rozpoczynała od kompozycji, które w tytułach, ale i tematach odwoływały się do kosmosu, lub astrofizycznych teorii. Czuło się napięcie w próbie uchwycenia owych zjawisk. A z pomocą tak konwencjonalnych środków artystycznych, jak farba, pędzel i płótno, nie jest to wcale takie proste. Jednak w pewnym momencie zrezygnowała z chęci odtwarzania, czy ilustrowania fizycznych teorii. Odkryła, że prawdziwy kosmos ma na wyciągnięcie ręki i że są nimi farby i pędzle. I wtedy stała się prawdziwą malarką.

Jednak do tej pory nie powiedzieliśmy może najważniejszej rzeczy co do przyjętej przez artystkę malarskiej techniki. Nie zawsze posługuje się pędzlem, a jeśli nawet tak czyni, to robi z niego inny niż zazwyczaj użytek - chlapiąc. Często zupełnie się bez niego obywa rozlewając farbę bezpośrednio na płótnie. Taką technikę nazywamy metodą grawitacyjną.

Oczywiście chlapanie ma swoje już bardzo ugruntowane miejsce wśród artystycznych sposobów używanych w sztuce nowoczesnej. Ostatecznie usankcjonował jego obecność w malarstwie Jackson Pollock, nadając chlapanym, a po angielsku drippingowanym, obrazom wysoką artystyczną rangę. Miały one nie rzadko wręcz monumentalne rozmiary, ale i w czasie gdy się pojawiły były prawdziwą rewelacją, zmieniając całkowicie oblicze sztuki amerykańskiej. Na naszym podwórku, od około dziesięciu posługuje się drippingiem Edward Dwurnik, z dobrym artystycznym skutkiem.

Ale gdyby chcieć znaleźć dla tej metody malowania jeszcze bardziej antycznego antenata, jest to też możliwe. Zachowała się anegdota o XV- wiecznym florenckim malarzu Sandro Botticellim, który nie dając sobie rady z namalowaniem brody jednej z postaci, na obrazie, rozzłoszczony cisnął w to miejsce gąbką w którą wycierał pędzel podczas pracy. Bez użycia pędzla, a nawet niejako bez pracy, powstała idealna broda.

Joanna Borkowska nie rzuca niczym w swoje obrazy, choć notorycznie, tygodniami chlapie po nich, lub rozlewa rozcieńczone terpentyną pigmenty szukając idealnych tras, chlapnięć i wreszcie kolorystycznych połączeń. Czasem posypuje je zmielonym kwarcem, by jeszcze wzbogacić uzyskiwane efekty. To żmudne i czasochłonne procesy. Rzecz polega na takim stopniu rozproszenia chlapanych farb, by kolorystyczne przejścia były jak najbardziej zniuansowane, delikatne, niemalże nierejestrowalne. Mogą sprawiać wrażenie, że zrobione zostały sprayem lub rapitografem, podczas gdy wykonano je wyłącznie cierpliwością i pędzlem. Im większe powierzchnie płócien, tym więcej czasu i roboty, ale i efekty bardziej spektakularne.

We wszystkich obrazach Borkowskiej czuć w naturalny sposób jej fascynację kolorem. Wszystko jedno w jakiej gamie zdecyduje się pracować, osiąga bardzo piękne rezultaty. Jej obrazy mają kameralny charakter, co wynika najpewniej z bardzo intymnego sposobu ich powstawania. Formaty są zróżnicowane, ale dość często pojawiają się kwadraty na przykład o rozmiarach 35 x 35 centymetrów. Już w przestrzeni wystawowej są wieszane obok siebie, żeby tworzyć nowe, nieoczekiwane kompozycje, nowe całości. Czuć chromatyczne poszukiwania, czuć myślenie i działanie seriami. To częsty zabieg stosowany przez wielu artystów z bardzo różnorodnych formacji artystycznych.

Powstają także kompozycje w których Borkowska spotyka obie stosowane przez siebie malarskie techniki i praktyki, traktując owe rozlewanie farby jako tła, podobrazia do chlapania. Owe spotkania wypadają bardzo dobrze, pokazują różnorodność tych faktur, ich odmienność. Ciemne tła, czarno-granatowe, ostrzelane błękitem i żółcią, zaczynają świecić i wibrować, grawitacja i dripping, jak się okazuje, to idealne spotkanie. Wrażliwość i determinacja, tak należy pisać o postawie, ale i o dokonaniach Joanny Borkowskiej, malarki, która w krótkim czasie przebyła wielkie malarskie kosmosy.

Wystawę malarstwa Joanny Borkowskiej "Z.E.N" (Zjawiska Energetyczne Natury) można było obejrzeć od 31 kwietnia do 8 maja 2016 w Państwowej Galerii Sztuki w Sopocie.

Są to znane i w pewnym nawet sensie oczywiste przenośnie, do których często i chętnie się uciekamy. Joanna Borkowska też maluje, ale czyni to w sposób odmienny niż zazwyczaj się przyjmuje. A w jaki, o tym za chwilę.

Różny jest również jej życiorys artystyczny, a raczej nieartystyczny. Przez lata była wykładowcą uniwersyteckim, zrobiła doktorat z historii idei i gdyby nie odkryła w sobie pasji do malowania pewnie dalej zdobywałaby kolejne naukowe stopnie.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Sztuka
Omenaa Mensah i polskie artystki tworzą nowy rozdział Biennale na Malcie
Rzeźba
Rzeźby, które przeczą prawom grawitacji. Wystawa w Centrum Olimpijskim PKOl
Rzeźba
Trzy skradzione XVI-wieczne alabastrowe rzeźby powróciły do kościoła św. Marii Magdaleny we Wrocławiu
Rzeźba
Nagroda Europa Nostra 2023 za konserwację Ołtarza Wita Stwosza
Rzeźba
Tony Cragg, światowy wizjoner rzeźby, na dwóch wystawach w Polsce