Są to znane i w pewnym nawet sensie oczywiste przenośnie, do których często i chętnie się uciekamy. Joanna Borkowska też maluje, ale czyni to w sposób odmienny niż zazwyczaj się przyjmuje. A w jaki, o tym za chwilę.
Różny jest również jej życiorys artystyczny, a raczej nieartystyczny. Przez lata była wykładowcą uniwersyteckim, zrobiła doktorat z historii idei i gdyby nie odkryła w sobie pasji do malowania pewnie dalej zdobywałaby kolejne naukowe stopnie.
Zaczęła malować w 2000 roku i robi to z wielkim zaangażowaniem i pasją, jakby chciała nadrobić stracony na nie malowaniu czas. Często się tak mówi i pisze, o artystach, ale bywają to zazwyczaj figury retoryczne, ale w przypadku Joanny Borkowskiej czuć to w każdej rozmowie z nią, w każdym spotkaniu.
Rozpoczynała od kompozycji, które w tytułach, ale i tematach odwoływały się do kosmosu, lub astrofizycznych teorii. Czuło się napięcie w próbie uchwycenia owych zjawisk. A z pomocą tak konwencjonalnych środków artystycznych, jak farba, pędzel i płótno, nie jest to wcale takie proste. Jednak w pewnym momencie zrezygnowała z chęci odtwarzania, czy ilustrowania fizycznych teorii. Odkryła, że prawdziwy kosmos ma na wyciągnięcie ręki i że są nimi farby i pędzle. I wtedy stała się prawdziwą malarką.
Jednak do tej pory nie powiedzieliśmy może najważniejszej rzeczy co do przyjętej przez artystkę malarskiej techniki. Nie zawsze posługuje się pędzlem, a jeśli nawet tak czyni, to robi z niego inny niż zazwyczaj użytek - chlapiąc. Często zupełnie się bez niego obywa rozlewając farbę bezpośrednio na płótnie. Taką technikę nazywamy metodą grawitacyjną.