Teraz Raster ma „Ból głowy”. Kilkunastominutowa etiuda filmowa, kombinacja analogowych zdjęć trickowych i komputerowej animacji.
Siedziałam jak przykuta, pomimo paskudnego chłodu panującego w galerii. Rewelacja! Odświeżenie najlepszych tradycji polskiej intelektualnej animacji; prostota i wyrafinowanie w jednym.
Już jej pierwszy film „Black” (2007) był objawieniem. W późniejszym o rok „Bólu głowy” Aneta Grzeszykowska podniosła jeszcze wyżej poprzeczkę. Odrzuciła miłe oku ornamenty i erudycyjne aluzje do eksperymentów dawnej awangardy.
„Ból głowy” zabrał jej rok pracy. Rysunki, potem rejestracja, wreszcie żmudny montaż. To fenomenalny plastycznie balet z choreografią Grzeszykowskiej i w jej wykonaniu (artystka ma sprawność akrobatki i umiejętności baletnicy) do muzyki Pendereckiego. Choć kojarzy się z filmowymi poszukiwaniami Mana Ray’a, Ferdynanda Légera („Balet mechaniczny”), a nawet „Tangiem” Zbigniewa Rybczyńskiego, jest dziełem na wskroś współczesnym.
Grzeszykowska opowiada o dziesiejszym świecie. O psychicznym porąbaniu. O terroryzmie i skutkach życia bez wartości. O ludzkich monstrach, które egzystują wbrew naturze i Boskim wyrokom.