A jest tu co oglądać. Ponad 550 obiektów, mało znanych autorów lub anonimów. Ale są też ikony, jak praca angielskiego artysty Jamiego Reida "God Save the Queen" (slogan jak donos, wycięty z gazetowych słów, naklejony na oczach "oślepionej" królowej). Na monitorach – koncertowe nagrania kilku kultowych kapel, m.in. Sex Pistols, Clash, Buzzcocks, Joy Division. Całość sprawia wrażenie czegoś nieoficjalnego, skromnego, taniego. Trafione w aurę tytułowej subkultury.
Młodzi buntownicy zasobnych zachodnich krajów czuli się zniewoleni konsumpcją, konformizmem, konwencjami. Frustrację wyładowywali w "podziemnej" sztuce. Plakaty odbite na powielaczach, komiksy, fanziny, amatorskie rejestracje koncertów, biedne, zszargane ciuchy.
Pomimo skromności użytych środków te prace są plastycznie znakomite! To przemyślane twory profesjonalistów. Propagandowe, dodajmy. Lansowano nową, nonkonformistyczną postawę. Bardziej bojową niż pacyfistycznie nastawieni hipisi z ich "make love, not war". Zgniłki (bo "punk" znaczy coś chuligańskiego, łobuzerskiego, nawet zepsutego moralnie) manifestowały agresję.
Programowe ubóstwo punk-kultury połączone z drapieżnością odzwierciedlało przekonania pionierów ruchu. Za prekursorów mieli dadaistów i surrealistów, za idoli – Mao, Che, Marksa i Lenina. Do tego dodali alkohol, dragi oraz seks. W megadawkach.
[srodtytul]Deklaracje na koszuli [/srodtytul]
Rok 1976, przed kamerami Granada TV występuje brytyjska grupa Sex Pistols. Zmęczeni, niewyspani chłopcy o celowo niećwiczonych głosach wyśpiewują, że chcą podążać własną drogą. No i poszli. Johnny Rotten (wokalista) oddalił się podczas amerykańskiego tournée, rok później, w 1979, Sid Vicious śmiertelnie przesadził z heroiną. Niedawno zaś wyniósł się z tego świata Malcolm McLaren (w normalny sposób), ongiś menedżer legendarnej grupy, w latach 70. także partner projektantki Vivienne Westwood. We dwoje otworzyli w Londynie butik Let It Rock.