"Głowy zodiaku" są powiększoną wersją oryginalnej rzeźby ogrodowej, którą włoski jezuita zrobił na zamówienie chińskiego cesarza Qianlonga (1711 – 1799) do jego podmiejskiego pałacu. Tuzin głów ustawionych w kręgu stanowiło część fontanny: wypluwały wodę co dwie godziny, odmierzając dobę. Zostały zrabowane przez francuskie i brytyjskie wojska podczas drugiej wojny opiumowej w 1860 r. i najpewniej wywiezione do Europy. W ostatnich latach Chińczykom udało się ustalić, gdzie znajduje się siedem głów. Dwie były w kolekcji zmarłego projektanta Yves Saint Laurenta. Odtworzone przez Aia zjawiają się teraz niczym duchy, by przypomnieć o nieuregulowanych rachunkach, dawnych krzywdach, a może po prostu o tym, że nie sposób uciec od przeszłości.
Łby z brązu to w scenerii eleganckiej nowojorskiej dzielnicy egzotyczni przybysze – budzą dyskomfort i niepokój. Tu, dwa kroki od nowoczesnego sklepu Apple i witryn z sukniami Alexandra McQueena – są obcy. W przeciwieństwie do milionów imigrantów zamieszkujących miasto nie wtapiają się w tłum.
Ich pyski – otwarte, ale znieruchomiałe i nieme – zyskały nowy wyraz. Stały się rzecznikami artysty, którego ukarano za odważne wypowiedzi. Ai krytykował chiński rząd, łamanie praw człowieka i cenzurę. Nie tylko w swych przewrotnych i dowcipnych pracach prezentowanych w prestiżowych galeriach na świecie – także w blogu, który przyciągał 17 milionów czytelników. Popularność Aia rosła, odkąd w 2008 roku zasłynął jako współautor pekińskiego stadionu olimpijskiego i surowy komentator propagandowego spektaklu, jakim stały się igrzyska. Od miesięcy uwagę mediów przyciąga jego instalacja w londyńskiej Tate Modern, gdzie rozsypał 100 milionów porcelanowych ziaren ryżu i symbolicznie przedstawił los Chińczyków – pozwolił po nich deptać.
Sześć tygodni temu został aresztowany na chińskim lotnisku, nie pozwolono mu skontaktować się z prawnikiem. Dopiero w minioną niedzielę mógł zobaczyć żonę, którą z posterunku policji w Pekinie przewieziono w nieznane miejsce. Rozmawiała z mężem 20 minut, przy świadkach. Policja radziła jej, by nie relacjonowała spotkania prasie. Mimo to kobieta ujawniła, że mąż był zestresowany i rozbity. Zapewniał jednak, że czuje się dobrze i jest dobrze traktowany.
Chińskie władze przesłuchują go w związku z rzekomymi przestępstwami gospodarczymi. Zaprzeczają, że przyczyną aresztowania była działalność opozycyjna Aia. Uwolnienia artysty domagają się politycy, dyplomaci i artyści z różnych krajów. Brytyjski rzeźbiarz Anish Kapoor, słynący z gigantycznych publicznych budowli, zadedykował mu swą najnowszą wy-stawę "Lewiatan" w paryskim Grand Palais i wezwał muzea i galerie na całym świecie, by w akcie poparcia dla Aia były nieczynne jeden dzień. W Hongkongu twórcy street-artu zapisują sprayem na budynkach pytanie: "Kto się boi Aia Weiweia?". Na fasadzie londyńskiej Tate Modern zawisło hasło: "Gdzie jest Ai Weiwei?".
Im dłużej jest nieobecny, tym mocniej przemawiają jego prace. Drugi egzemplarz "Głów zodiaku" od czwartku stoi przed Somerset House w Londynie, także tam w Lisson Gallery prezentowana jest retrospektywa jego dzieł. Ai miał przyjechać na otwarcie nowojorskiej wystawy 3 maja. Zamiast niego zjawi-li się dziennikarze, burmistrz Bloomberg i artyści. Odczytali fragmenty jego blogu.