Przyznam jednak, że ten „szybki kurs interpretacji stylów", jak brytyjska stylistka i krytyk Fiona Ffoulkes nazwała swój tom Jak czytać modę, jest wyjątkowo przydatny i, co tu ukrywać, sympatyczny w swej bezpretensjonalności.
To przewodnik adresowany do wszystkich, którzy stylowi gotowi są poświęcić nieco czasu. Bo choć czytać mamy „modę", to poznać powinniśmy wpierw „styl" – a zatem poczytać nieco o historii (z pewnością się nie znudzimy, bo wstępy do poszczególnych rozdziałów są krótkie) i z uwagą przypatrzyć się obrazkom. Wraz z opisami stanowią elementy składające się na naukę stylu.
Warto im się przyjrzeć, może nawet zapamiętać: białe skarpetki, panowie, nosi bohema do fantazyjnie luksusowych ubiorów, nie wkładamy ich do sandałów... Zwracam uwagę, że moda tu prezentowana jest z górnej półki, modelki i modele to ludzie młodzi i piękni. Naśladownictwo wzorów dozwolone, a jakże, ale nie zapominajmy o istotnej granicy między twórczą interpretacją a ośmieszającym powtórzeniem. Ach, te nieszczęsne białe skarpetki...
Obrazków w tym poręcznym, kieszonkowego niemal rozmiaru tomiku nie brakuje, Niektóre budzą wzruszenie i zachwyt: Grace Kelly w gładkiej koszuli i spodniach do pół łydki wygląda niedościgle. Bez znaczenia jest fakt, że w latach 50. była podziwianą celebrytką (to słowo nie było jeszcze wtedy w użyciu), zaś po jej śmierci ogłoszona została ikoną lat 50. Grace Kelly miała styl, po prostu.