Wystawę wpisano w przemysłową przestrzeń przy ul. Mińskiej 25 (bud. 63) w Warszawie. Graffiti widać jeszcze przed wejściem do budynku, na jego elewacji. Organizatorzy pamiętali, by również w środku oddać szacunek tej formie wypowiedzi.
Warszawiak Nakor od razu przypomina, że zabawa kształtem oraz barwą liter od zawsze stanowi jej esencję. Choć u postronnych obserwatorów prace twórcy zyskały sobie miano „kolorowego makaronu", stanowią dość bezpośrednie przełożenie tego, co malują młodzi „writerzy". Niezależnie od tego, czy ich działalność znajduje swoje odbicie na płótnach w galerii, na miejskich murach, czy na pociągach (pokazanych w Soho na zdjęciach), może być dla widza kolorowym impulsem do polubienia miejskich szarości, a dla artystów – punktem wyjścia do poszukiwań.
„Zamiast zawężać spojrzenie – rozszerzamy je. Sztuka ulicy (...) to całe spektrum środków pojawiających się na murach i... ścianach, chodnikach i kamienicach. Od graffiti przez wlepki po instalacje" – informują organizatorzy w wystawowym katalogu.
Multum inspiracji
Mnogość form i inspiracji robi wrażenie. Podczas gdy Maniac, jeszcze licealista, nawiązuje do średniowiecznych rycin, prace działającego od ponad dekady wrocławiaka Oteckiego jako żywo przypominają surrealne dzieła Paula Klee. Zaprezentowani artyści potrafią prowadzić dialog zarówno z Picassem, jak i z wersami rzucanymi przez raperów. Równie mocno co ostry symbol i krzycząca ekspresja, pociąga ich geometryczna abstrakcja – ta rozsypana, jak też ta obsesyjnie precyzyjna. Chazme 718, jedna z gwiazd, jak również kurator „Come Inside", widza odsyła na przykład do origami.
O różnorodności długo by pisać, ale najlepiej pokazuje ją zestawienie prac Foxy i Wiura. Ta trójmiejska dwójka pracuje razem od dawna, tworzy wspólnie ubraniowy Projekt Mleko, więc niby powinna się sprowadzić nawzajem do wspólnego mianownika. Gdzie tam! U niej podziwiamy orientalną syntezę miękkości i okrucieństwa, u niego – coś rodem z klasyki francuskiego komiksu fantastyczno-naukowego.