Tego jeszcze nie było: pokaz, którego kuratorem nie był zespół ani osoba, lecz bliżej niesprecyzowany byt zwany rynkiem sztuki. To on "wskazał" 21 autorów, których prace sprzedano najdrożej w ciągu ostatnich dwóch lat na polskich aukcjach. Ich dzieła (rzecz jasna, nie te zakupione) trafiły na wystawę prezentowaną w warszawskiej galerii Art NEW media, a zatytułowaną "Sztuka cenniejsza niż złoto".
Nazwa znamienna, parafraza inskrypcji z XII-wiecznego ołtarza ufundowanego przez biskupa Winchesteru Henryka z Blois, wykorzystana przez Jana Białostockiego, autora wielokrotnie wznawianego w ciągu ostatniego półwiecza dzieła. Księga-biblia dla wielu pokoleń spragnionych zgłębiania cudu twórczości. Zapewniam jednak: nie ma w niej ani słowa o weryfikowaniu arcydzieł przez ekwiwalent w wymienialnej walucie.
Teraz inne czasy. Argumentem najczęściej powtarzanym, przemawiającym także do wyobraźni osobników mało wrażliwych na sztukę, jest kapitałowa wartość dzieł o ponadczasowych walorach. Zysk gwarantowany, jak za sztabki złota. Ale jak odróżnić rzecz genialną od zręcznej przeciętności?
O tym właśnie, o mentalności rodzimego kolekcjonera jest ekspozycja w Art NEW media. Ile miłośnik sztuki jest skłonny na nią wydać i jaki rodzaj prac uważa za finansowy pewnik?