Mistyczna aura. Mrok, ściany w kolorze pompejańskiego różu. Na nich oświetlone punktowo fotosy. Kilkanaście dużych formatów. Na pierwszy rzut oka – czarne, ale gdzieniegdzie majaczy jakiś biały kształt; to znów kadr rozświetla promień bieli. To w sali naprawo. Po przeciwnej stronie podobnie, choć są tylko dwa zdjęcia i wideo. Monitor ustawiono na podłodze pośród resztek siana.
A oto bohaterka filmu Melania. Przed obiektywem prezentuje się majestatycznie, monumentalnie. Patrzę w jej oczy. Samo piękno: szafirowa źrenica zatopiona w bursztynowej tęczówce. Głowa szlachetna, gęste czarne loki, z tyłu przechodzące w beż. Do tego wyjątkowo proporcjonalne ciało. Dama zawodowo związana z łódzkim zoo, czasem pojawia się też w bożonarodzeniowych szopkach. Po raz pierwszy zaryzykowała artystyczną karierą –wystąpiła w Atlasie Sztuki. I odniosła niebywały medialny sukces.
Kiedy przyjechałam do łódzkiej galerii, gwiazdy nie było. Podobno ma się znów pojawić w poniedziałek. Do tego czasu wypada kontentować się Melanią na wideo (autorstwa Piotra Wysockiego) oraz zdjęciach. Na jednym kadrze wygląda jak... żubr. Towarzyszy jej coś/ktoś przypominający polarnego niedźwiadka w miniaturze.
Ta zagadkowa istota pojawia się w drugim pomieszczeniu na trzynastu wielkoformatowych fotach. Świetlista postać o nieoczywistym kształcie raz wydaje się ptakiem, to znów lalką, innym razem duchem. Tak naprawdę to kot. Biała angora po ciężkich przejściach, odratowana przez artystyczny tandem Tatiana Czekalska + Leszek Golec. To oni są autorami fascynujących fotosów; oni zaaranżowali niecodzienne sytuacje w na pozór zwyczajnych okolicznościach.