Reklama
Rozwiń
Reklama

Paweł Hajdys: Sojusz Antyneonów i jego liczne „sukcesy”

Jeśli stworzy się precedens w dotychczas respektowanej zasadzie nieusuwalności sędziów, to otworzy się puszkę Pandory, z której dla każdej kolejnej władzy politycznej wyfruną argumenty do usuwania niechcianych sędziów.

Publikacja: 12.03.2025 05:20

Paweł Hajdys: Sojusz Antyneonów i jego liczne „sukcesy”

Foto: PAP/Marcin Kaliński

Czy wykładnia przepisów może być ruchem politycznym spajającym członków partii, członków stowarzyszeń sędziowskich i powszechnie dotąd szanowane autorytety prawnicze? Najwyraźniej tak, bo od około dziesięciu lat łączy on polityków sensu stricto, polityków-sędziów i niektórych przedstawicieli nauki prawa. Działają pod hasłem „Całe sądy w ręce sędziów!” i „Neosędziowie do rejonów”. Ponieważ członkowie tego ruchu lubią deprecjonować organy własnego państwa i piastunów tych organów poprzez dopisywanie pogardliwego przedrostka „neo-”, nazwijmy ich na potrzeby tego tekstu „Sojuszem Antyneonów” lub „antyneonami”.

Ruch ten, dla swojego uwiarygodnienia, posługuje się sofistyką prawniczą, przeinaczając przepisy, wypaczając ich treść i sens, byle tylko wywołać w społeczeństwie przekonanie, że prezentowana przez jego członków „wykładnia” przepisów jest obowiązującą normą prawną.

Czytaj więcej

Ewa Szadkowska: Sojusz Antyneonów

Sojusz Antyneonów odniósł już wiele „sukcesów” (mam nadzieję, że mój przekąs jest dla wszystkich jasny) – narzucił jedyną słuszną interpretację przepisu art. 187 ust. 1 pkt 2 Konstytucji RP, dopisując „brakujące” tam słowa „przez sędziów” (cóż z tego, że w sprzeczności z art. 187 ust. 4, art. 10 i art. 4 ust. 1 i 2 konstytucji? tym gorzej dla konstytucji!). Następnie, bazując na tej wykreowanej przez siebie, a nieistniejącej w rzeczywistości normie prawnej, dokonał delegitymizacji Krajowej Rady Sądownictwa oraz sędziów, głównie sądów powszechnych i Sądu Najwyższego. Przy okazji zdelegitymizował Trybunał Konstytucyjny w całości, tj. nawet w części, w której powołania sędziów TK nie budzą żadnych wątpliwości konstytucyjnych, ale to po to, aby ten nie mógł zatrzymać działań antyneonów.

Nowatorska koncepcja

Teraz Sojusz Antyneonów forsuje nową, mającą powszechnie obowiązywać wykładnię art. 180 konstytucji, wedle której sędziowie są nieusuwalni, ale jak się bardzo chce, to można ich usunąć. Temu ma służyć nowatorska koncepcja „sędziów ustawowych”, których ponoć nie chroni konstytucyjna zasada nieusuwalności.

Reklama
Reklama

Wedle tej koncepcji sędziowie polscy dzielą się na „konstytucyjnych”, czyli powołanych przez Prezydenta RP na wniosek KRS ukształtowanej zgodnie z antyneonową interpretacją konstytucji, oraz „ustawowych”, którzy na ochronę konstytucyjną nie zasługują, ponieważ zostali powołani przez Prezydenta RP, ale na wniosek KRS ukształtowanej sprzecznie z antyneonową wykładnią art. 187 ust. 1 pkt 2 konstytucji.

Można sobie zadać pytanie, w ilu aspektach ta koncepcja słabuje. Odpowiedź brzmi: we wszystkich.

Po pierwsze, należy wskazać, skąd się owo novum wzięło. Otóż koncepcja ta bazuje na wyroku Trybunału Kostytucyjnego z 8 maja 2012 r. (K 7/10) dotyczącego tzw. usunięcia przepisów o tzw. awansach poziomych sędziów oraz pozbawienia sędziów tytułów nadanych wskutek tych awansów.

Wyobraźmy sobie...

W skrócie – ustawodawca w 2007 r. umożliwił sędziom (i prokuratorom) tzw. awanse poziome, tj. możliwość dalszego sprawowania jurysdykcji w dotychczasowym sądzie, ale z tytułem odpowiadającym sądowi wyższego rzędu. Oznaczało to, że sędzia sądu rejonowego mógł dalej orzekać w sądzie rejonowym, ale jako „sędzia sądu okręgowego w sądzie rejonowym”, a sędzia sądu okręgowego mógł dalej orzekać w sądzie okręgowym, ale z tytułem „sędziego sądu apelacyjnego w sądzie okręgowym”.

Po półtora roku ustawodawca te przepisy zlikwidował oraz wskazał, że awansowani w ten sposób sędziowie na powrót stają się sędziami rejonowymi i sędziami okręgowymi. Sprawa likwidacji awansów poziomych trafiła do Trybunału Konstytucyjnego, który orzekł, że ich likwidacja nie jest sprzeczna z Konstytucją RP. Najpierw odtworzył zakres znaczeniowy konstytucyjnego pojęcia powołania sędziego, wskazując, że musi to nastąpić na wniosek KRS i musi się wiązać z powierzeniem inwestytury w postaci władzy sądowniczej. Następnie Trybunał Konstytucyjny ocenił, że skoro w tzw. awansie poziomym nie brała udziału KRS (powołanie następowało na wniosek sędziego), a powołanie przez Prezydenta RP nie wiązało się z powierzeniem nowej jurysdykcji i wygaszeniem starej, tylko ze zmianą tytulatury i awansem finansowym, to w efekcie nie było to powołanie w rozumieniu Konstytucji RP korzystające z konstytucyjnej ochrony nieusuwalności, ponieważ nieusuwalność ma chronić nieskrępowane wykonywanie władzy sądowniczej.

Antyneonowi sofiści z powyższego wyroku wyjęli jedynie fragment „na wniosek KRS”, ustalili, że po 2017 r. wniosek nie pochodził od KRS w rozumieniu Konstytucji RP, i w ten sposób wykoncypowali, że powołania sędziowskie odbywające się po 2017 r. – na wniosek KRS i z powierzeniem władzy sądowniczej (a przy awansach również z wygaszeniem dotychczasowej jurysdykcji) – tak samo nie korzystały z ochrony art. 180 Konstytucji RP.

Reklama
Reklama

Po drugie, co już zostało nadmienione, kamieniem węgielnym tej koncepcji, jej grzechem pierworodnym, jest dopisywanie do przepisu konstytucji słów, które wypaczają legitymizację władzy sądowniczej jako jednej z trzech władz (art. 10 ust. 1 i 2 Konstytucji RP) należącej w sposób zwierzchni do Narodu (art. 4 ust. 1 i 2 Konstytucji RP).

Już Monteskiusz stwierdził przytomnie, że jeśli najwyższa władza należy nie do całego ludu, lecz do jego części, to nie jest demokracja, lecz arystokracja.

Pomijając już zatem nawet przepisy konstytucji, to taki arystokratyczny sznyt ma koncepcja, że tylko sędziowie są sztafarzami władzy sędziowskiej, czyli że sędziowie mają decydować, kto ma władzę sądowniczą w Rzeczpospolitej nad ludem sprawować. Ponieważ bezdyskusyjnie Stany Zjednoczone Ameryki są państwem utworzonym według oświeceniowej koncepcji ustroju republikańskiego i władzy demokratycznej i w takim kształcie trwają od blisko dwustu pięćdziesięciu lat, to proponuję mały eksperyment myślowy: wyobraźmy sobie próbę przekonania Amerykanów, że sędziów powinni wskazywać sędziowie.

Chyba mało kto potrafi sobie wyobrazić inną reakcję amerykańskich słuchaczy niż uśmiech politowania (alternatywnie mogą to być wybuchy śmiechu). Nie dlatego, że to byłoby sprzeczne z ich konstytucją czy konstytucjami stanowymi, tylko dlatego, że jest dla nich oczywiste, że w demokratycznym ustroju republikańskim sędzia nie może posiadać władzy sądowniczej bez legitymacji pochodzącej od narodu, czy to przez wybory bezpośrednie, czy też – pośrednio – przez mianowanie przez osoby przez naród wybrane.

Można zatem zapytać, czy antyneony nie mają racji poprzez wykładnię historyczną, skoro literalna, celowościowa i systemowa prowadzi do nieakceptowalnych (dla nich) skutków. Cóż, KRS w kształcie obowiązującym do 2017 r. była kompromisem obrad tzw. okrągłego stołu. Gdyby uznać, że ustalone tam zasady stanowią najwyższą w Polsce umowę społeczną i kształtują niepodważalnie po wsze czasy ustrój Rzeczypospolitej Polskiej, to w konsekwencji trzeba by również przyjąć, że w Sejmie nadal 60 proc. miejsc, czyli 299 mandatów, mają zagwarantowane Polska Zjednoczona Partia Robotnicza, Zjednoczone Stronnictwo Ludowe i Stronnictwo Demokratyczne.

Na zakończenie tego wywodu warto zaznaczyć, że przeniesienie kompetencji wyboru tzw. sędziowskiej części KRS z sędziów na Sejm nie ma wpływu na zmianę charakteru Rady jako ciała stojącego w procesie nominacyjnym na straży niezależności sądów i niezawisłości sędziów, ponieważ w Radzie nadal, zgodnie z konstytucją, większość mają sędziowie, którzy są czynnikiem merytorycznym i apolitycznym. Jeśli jacyś sędziowie, niezależnie od tego, czy zasiadają w Radzie czy nie, naruszają zasadę apolityczności, to powinni być – zgodnie z Konstytucją RP i odpowiednią ustawą – złożeni z urzędu.

Reklama
Reklama

Po trzecie, w polskich realiach dochodzą kwestie formalne: niekonstytucyjności regulacji ustawowej wyłaniania tzw. sędziowskiej części KRS przez Sejm nie stwierdził dotychczas TK, który wedle art. 188 ust. 1 konstytucji ma wyłączną władzę do takiej konstatacji o charakterze powszechnie obowiązującym.

To niczyje widzimisię

Po czwarte, koncepcja usuwalnych sędziów ustawowych jest wybiórcza, tj. ma dotyczyć tylko sędziów powołanych po 2017 r., tj. na podstawie wniosków KRS, co do której Sojusz Antyneonów forsuje przypuszczenie, że została ukształtowana w sposób sprzeczny z konstytucją. Koncepcja ta – na razie – pomija sędziów powołanych na wniosek KRS ukształtowanej w sposób sprzeczny z konstytucją, co już zostało stwierdzone wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego (18 lipca 2007 r. w sprawie K 25/07 stwierdził niezgodność z konstytucją ustawy o KRS z uwagi na wygaszanie z mocy prawa mandatów członków KRS będących sędziami pełniącymi funkcje prezesa lub wiceprezesa sądu, a wyrokiem z 20 czerwca 2017 r. w sprawie K 5/17 stwierdził niezgodność z konstytucją ustawy o KRS z uwagi na brak wspólnej kadencji i tzw. wyborów kurialnych sędziowskiej części Rady) lub wyłonionych w konkursach, które uregulowane były przepisami sprzecznymi z konstytucją i co Trybunał Konstytucyjny już potwierdził (wyrokiem z 27 maja 2008 r. w sprawie SK 57/06) niezgodność z konstytucją ustawy o KRS z uwagi na brak możliwości odwołania się od uchwał KRS; wyrokiem z 19 listopada 2009 r. w sprawie K 2/07 niezgodność z konstytucją ustawy o KRS z uwagi na ustalenie reguł postępowania przed KRS w drodze rozporządzenia; wyrokiem z 16 kwietnia 2008 r. w sprawie K 40/07 niezgodność z konstytucją ustawy o KRS z uwagi na zasadę bezwzględnej jawności głosowań w KRS; oraz wyrokiem z 29 listopada 2007 r. w sprawie SK 43/06 TK stwierdził niezgodność z konstytucją ustawy o KRS z uwagi na pozostawienie Krajowej Radzie Sądownictwa ustalenia kryteriów oceny kandydatów na stanowiska sędziowskie, przeprowadzanej przez prezesów sądów okręgowych i apelacyjnych).

Słowa „na razie” dodałem po to, by uświadomić, że jeśli stworzy się precedens w dotychczas respektowanej zasadzie nieusuwalności sędziów, to otworzy się puszkę Pandory, z której dla każdej kolejnej władzy politycznej wyfruną argumenty do usuwania niechcianych sędziów.

Po piąte wreszcie, koncepcja „usuwalności sędziów ustawowych” odwołuje się do wydumanych kwestii formalnych powołania, a nie do celów, którym nieusuwalność służy (i które zostały wyłożone w przywołanym wcześniej wyroku Trubunału Konstytucyjnego z 8 maja 2012 r. dotyczącym likwidacji tzw. awansów poziomych).

Wyjaśnić zatem należy, że zasada nieusuwalności sędziów nie jest celem samym w sobie dla ochrony stosunków pracy sędziów (wyłonionych wedle autorów tej koncepcji w sposób zgodny z konstytucją), lecz jest gwarantem niezawisłości sędziowskiej, tj. osób sprawujących wymiar sprawiedliwości. Oznacza to, że jeśli państwo powierza komuś władzę sądowniczą, to – w celu zapewnienia jego bezstronności i niezawisłości od władzy ustawodawczej i wykonawczej – musi go wyposażyć w przywilej nieusuwalności. Przywilej ten nie jest zatem dany sędziom, lecz obywatelom, nad którymi ci sędziowie sprawują jurysdykcję.

Reklama
Reklama

Właśnie tu się uwidacznia sofistyka autorów koncepcji usuwalnych sędziów ustawowych – sędziowie nie są „wadliwi” przez to, że są powołani – skracając dla uproszczenia – przez polityków (przez co należy również uznać ciała opiniujące kandydatów, których członkowie są powołani przez polityków), bo tak się dzieje w USA (poza przypadkami wyborów powszechnych), w Niemczech, Austrii, Luksemburgu czy Hiszpanii, ale przez to, że mogą być odwołani poza przypadkami określonymi w prawie.

Koncepcję tę wyłożył w dwudziestoleciu międzywojennym Eugeniusz Waśkowski w sposób następujący (Głos Prawa, Przegląd Prawniczy Allerhanda, 2022, t. 5, nr 2 (10), poz. 27): „W rzeczywistości nieusuwalność może istnieć w każdym państwie praworządnym, opartym na zasadzie podziału władz, ponieważ nieusuwalność nie jest toż samo, co nieodpowiedzialność, oznacza tylko, że sędzia, raz mianowany, nie może być usunięty podług upodobania zwierzchności. (…) Cel zasady nieusuwalności polega właśnie na tym, żeby uczynić los sędziego niezależnym od czyjego bądź widzimisię. W tym ograniczonym duchu nieusuwalność nie grozi państwu, bez względu na formę rządu, żadnym niebezpieczeństwem; przeciwnie, nieusuwalność zabezpiecza prawidłowy wymiar sprawiedliwości, gdyż chroni sędziego przed obawą utraty posady w razie wydania orzeczenia, które nie będzie podobało się osobom, do rządu należącym. W sprawach, toczących się przed sądem, mogą być zainteresowane bezpośrednio lub pośrednio organy władzy państwowej. Zasada nieusuwalności pozwala im zachowywać bezstronność. «Nieusuwalność jest to nie przywilej sędziego, lecz gwarancja dla stron; nie ze względu na godność urzędu, ani dla jego spokoju nadają mu tak godne zazdrości stanowisko, lecz dlatego, żeby jego niezawisłość dała mu odwagę przeciwstawiania się prośbom i groźbom, bez względu na ich źródło, dosięgania winowajców, nawet wysoko postawionych i słuchania tylko głosu swego sumienia.» (…) Nieusuwalność więc, właściwie mówiąc, oznacza tylko, że sędzią nie może być usunięty z urzędu podług upodobania zwierzchności. To jedynie jest niezbędne dla zabezpieczenia bezstronności sędziego w interesie stron. I nic więcej. «Gdy się zdarza, że nieusuwalność przestaje zabezpieczać strony, a chroni tylko osobę sędziego, traci rację bytu»”.

Oznacza to, że dla obywateli nie wtedy zaczyna się niebezpieczeństwo, gdy politycy mają wpływ na powołanie sędziego – bo to, poza wyborami powszechnymi sędziów, naturalna rzecz, skoro politycy są przedstawicielami obywateli, a tym samym mogą w imieniu obywateli przekazać sędziom jurysdykcję – lecz gdy sędziowie mogą być usunięci z urzędu wedle owego widzimisię władzy ustawodawczej lub wykonawczej, u nas dodatkowo w Sojuszu Antyneonowym z sędziami. Takim widzimisię obecnie jest koncepcja wadliwości ukształtowania KRS i jej pochodna w postaci koncepcji usuwalności sędziów ustawowych.

W doktrynie prawa ustrojowego przyjmuje się, że już sama zapowiedź usunięcia sędziego może naruszać jego niezawisłość. Dlatego właśnie należy bić w tarabany, bo przecież antyneony zapowiadają w formie projektów aktów prawnych usunięcie sędziów, którzy cały czas w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej sprawują władzę sądowniczą, wydając, z propozycją (iluzoryczną, ale to i tak nie ma tutaj znaczenia) ponownego powołania na pełniony urząd, ale po przejściu konkursu przed sędziowską częścią Sojuszu Antyneonów.

Autor jest sędzią Sądu Okręgowego w Łodzi, członkiem Ogólnopolskiego Zrzeszenia Sędziów „Aequitas”

Czy wykładnia przepisów może być ruchem politycznym spajającym członków partii, członków stowarzyszeń sędziowskich i powszechnie dotąd szanowane autorytety prawnicze? Najwyraźniej tak, bo od około dziesięciu lat łączy on polityków sensu stricto, polityków-sędziów i niektórych przedstawicieli nauki prawa. Działają pod hasłem „Całe sądy w ręce sędziów!” i „Neosędziowie do rejonów”. Ponieważ członkowie tego ruchu lubią deprecjonować organy własnego państwa i piastunów tych organów poprzez dopisywanie pogardliwego przedrostka „neo-”, nazwijmy ich na potrzeby tego tekstu „Sojuszem Antyneonów” lub „antyneonami”.

Pozostało jeszcze 96% artykułu
Reklama
Rzecz o prawie
Agata Łukaszewicz: Areszt i pieniądze ważniejsze niż słowo
Materiał Promocyjny
Aneta Grzegorzewska, Gedeon Richter: Leki generyczne też mogą być innowacyjne
Rzecz o prawie
Katarzyna Batko-Tołuć: Samorząd nam się udał
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Jak mocną walutą jest słowo
Materiał Promocyjny
Osiedle Zdrój – zielona inwestycja w sercu Milanówka i… Polski
Rzecz o prawie
Dawid Bartłomiej Karolak: Rozwód w erze komunikatorów
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama