Duże spółki z GPW nie nadrobiły specjalnie dystansu, jaki dzieli je od minimalnego 33-proc. udziału kobiet we władzach, który w całej Unii Europejskiej będzie obowiązkowy od lipca 2026 r. Na koniec zeszłego roku łączny udział kobiet w zarządach i radach nadzorczych 140 największych spółek z GPW wyniósł 17,2 proc., czyli minimalnie więcej niż rok wcześniej – wylicza 30% Club Poland, polski oddział globalnej inicjatywy, której celem jest osiągnięcie co najmniej 30 proc. udziału kobiet we władzach spółek.
Pozytywną zmianą jest natomiast spadek liczby spółek bez żadnej kobiety w zarządzie i radzie nadzorczej – na koniec 2022 r. takich firm było 23, o pięć mniej niż rok wcześniej (28). Z drugiej jednak strony zmniejszyła się liczba dużych firm, które mają kobietę na stanowisku prezesa; pod koniec zeszłego roku panie zarządzały tylko trzema ze 140 firm tworzących główne indeksy warszawskiej giełdy, podczas gdy rok wcześniej takich spółek było pięć, a przed dwoma laty – sześć.
Jak zaznacza Milena Olszewska-Miszuris, inicjatorka i współprzewodnicząca 30% Club Poland, gdyby tempo zmian z minionego roku utrzymało się, to próg 30 proc. dla wszystkich 140 spółek osiągnęlibyśmy dopiero za 60 lat, a spółki z wyłącznie męskimi władzami zniknęłyby za prawie pięć lat.
Szybsze tempo zmian, nie tylko w Polsce, wymusi przyjęta pod koniec zeszłego roku unijna dyrektywa w sprawie poprawy równowagi płci wśród dyrektorów spółek giełdowych. Zgodnie z jej zapisami do lipca 2026 r. duże spółki giełdowe w krajach Unii mają zwiększyć udział „niedostatecznie reprezentowanej płci” (z reguły są to kobiety) do co najmniej 40 proc. w radzie nadzorczej albo do minimum 33 proc. łącznego składu zarządu i rady nadzorczej.