Zamieszanie wokół reformy emerytalnej sprawiło, że marginalizowane w ostatnich latach związki odzyskują znaczenie. – Związki mają dziś swoje pięć minut – mówią eksperci.
W poniedziałek o godz. 14 przed Kancelarią Premiera "S" zbuduje miasteczko emerytalne. – Codziennie będzie w nim pikietowało ok. pięciuset osób, każdego dnia z innego regionu kraju. Dziś dyżur ma Gdańsk – tłumaczy Jerzy Wielgus, związkowiec "S" odpowiedzialny za organizację pikiety. Następnie wartę przejmą kolejno regiony: śląski, mazowiecki i dolnośląski.
Miasteczko jest zbudowane profesjonalnie. – Mamy zapewnione m.in. własne służby medyczne, transport i podpisaną umowę z firmą kateringową, która będzie nam codziennie dostarczała gorące posiłki – opowiada Wielgus. Przewidziane są też dodatkowe atrakcje. – Dziś będziemy grać na bębnach – mówi Marek Lewandowski, rzecznik "S".
Pikieta w Alejach Ujazdowskich potrwa do piątku, kiedy demonstranci przeniosą się przed Sejm. Tego dnia posłowie mają debatować nad wnioskiem o przeprowadzenie referendum emerytalnego. Obrady będą transmitowane na specjalnym telebimie.
Razem z "Solidarnością" w tym tygodniu będą protestowały OPZZ i Forum Związków Zawodowych. – Rząd zjednoczył wszystkie trzy centrale związkowe. Nikomu wcześniej to się nie udało – mówi Wiesława Taranowska z OPZZ.
Emerytalna wojna związkowców zostanie sfinansowana z ich składek. – Mamy spore oszczędności i jesteśmy w stanie wydać tyle pieniędzy, ile będzie trzeba – tłumaczy Lewandowski.
Zapowiedź wydłużenia wieku emerytalnego, przeciwko czemu opowiada się ponad 90 proc. Polaków, spowodowała, że ludzie zaczynają się zwracać ku związkom. Z opublikowanego pod koniec ubiegłego tygodnia sondażu CBOS wynika, że notowania "Solidarności" wzrosły o 13 pkt proc., OPZZ zaś – 8 pkt proc. Spada też liczba oceniających związki źle. – Rząd dał związkom zawodowym deskę ratunkową. Niewiele osób ma ochotę pracować dłużej, dlatego jeśli związki dobrze wykorzystają ten czas, mają szansę na odrodzenie – mówi prof. Janusz Czapiński, psycholog społeczny.
Coraz więcej osób zapisuje się też do związku. – Zainteresowanie jest zwłaszcza w przemyśle ciężkim – opowiada Wiesława Taranowska.
Rosnąca popularność związków wynika także ze zmiany ich sposobu działania: zamiast palić opony, przekonują za pomocą profesjonalnych spotów telewizyjnych. – Widać, że związki się ucywilizowały, a związkowcy słuchają porad ekspertów i specjalistów od PR – uważa prof. Czapiński. Stały się też coraz bardziej niezależne od partii politycznych. – "Solidarność" przestała być przybudówką PiS i działa w miarę samodzielnie. OPZZ również nie jest już tak uzależniony od SLD – mówi dr Jacek Kucharczyk, socjolog z Instytutu Spraw Publicznych.
Zdaniem Mariana Krzaklewskiego, byłego przywódcy AWS i lidera "Solidarności", w poprawieniu działania związku spory jest udział nowego przewodniczącego. – Piotr Duda jest świetnym organizatorem i ma sporo ciekawych pomysłów. Poza tym zachowuje odpowiedni dystans do polityki. Współpracuje z PiS, był na kongresie Solidarnej Polski, rozmawia z politykami PO, a nawet z przedstawicielami lewicy – zwraca uwagę Krzaklewski.