– Obserwujemy widoczny wzrost zainteresowania pracą w Polsce ze strony młodych ludzi z Europy Zachodniej. Nieraz słyszę od obcokrajowców, że u nas żyje się lepiej niż na Zachodzie – twierdzi Jakub Bielecki, dyrektor regionalny w spółce informatycznej Luxoft we Wrocławiu, gdzie pracują specjaliści z kilkunastu państw, w tym z Argentyny, Brazylii, Francji czy Portugalii.
Tę opinię potwierdzają dane ZUS, według których na koniec czerwca br. ubezpieczeniem emerytalno-rentowym było objętych ponad 21,2 tys. cudzoziemców z Zachodu – głównie pracowników i osób prowadzących jednoosobowe firmy. To prawie o jedną trzecią więcej niż przed trzema laty.
Jak ocenia Michał Młynarczyk, prezes firmy rekrutacyjnej Devire, stajemy się coraz bardziej atrakcyjnym miejscem do pracy i mieszkania nie tylko dla Ukraińców czy Białorusinów, ale także dla mieszkańców Zachodu, którzy biorą już pod uwagę oferty pracy w Polsce.
Skutek kryzysu
– Nie jesteśmy wprawdzie i raczej nigdy nie będziemy krajem pierwszego wyboru, ale trafiliśmy już na listę państw rozważanych przy podjęciu decyzji o wyjeździe. A wraz ze wzrostem płac nasza atrakcyjność będzie rosła, co zwiększy też napływ pracowników z Zachodu – przewiduje Młynarczyk.
Na razie 21,2 tysięcy osób z kilkunastu państw Zachodu to niewiele na tle wszystkich obcokrajowców zarejestrowanych w bazach ZUS (na koniec czerwca br. było ich 378,5 tys., z czego ponad 71 proc. stanowili Ukraińcy). Jednak widoczny od kilku lat wzrost tej liczby dowodzi, że Polska staje się coraz lepszym miejscem do pracy. Przy czym statystyki ZUS nie obejmują sporej (choć już nie tak dużej jak w latach 90. XX wieku) grupy tzw. ekspatów, czyli menedżerów i specjalistów oddelegowanych do oddziałów zagranicznych spółek w Polsce.