UE podwyższa wsparcie dla polskich rolników

Komisja Europejska ze zdziwieniem obserwuje zaogniające się protesty polskich rolników, zwłaszcza, że polski rząd nie prosił o wsparcie.

Publikacja: 31.03.2023 15:24

UE podwyższa wsparcie dla polskich rolników

Foto: Adobe Stock

Nadmierny import zboża na teren Polski nie był tajemnicą dla Brukseli, która monitoruje wykonanie umowy o wolnym handlu z Ukrainą. Polski rząd jednak nie reagował, a więc i Komisja Europejska nie miała powodów. Na kryzysie budują swój potencjał przedwyborczy populiści – w marcu zarejestrował swoją partię Michał Kołodziejczak, lider AgroUnii, obecny na większości rolniczych protestów.

Choć sam import zboża nie był dla nikogo z decydentów tajemnicą, to jednak Brukselę zaskoczyły ostre protesty rolników w Polsce niemal tak samo, jak polskiego ministra rolnictwa, w kierunku którego na głównym, prestiżowym forum rolniczym w Jasionce poleciały jajka. Być może sygnał o kryzysie dotarł wreszcie do Brukseli dlatego, że Kowalczykowi podczas tego niefortunnego wydarzenia towarzyszył Janusz Wojciechowski, komisarz rolnictwa, delegowany na to stanowisko przez PiS.

Komisja Europejska zorganizowała więc szybkie spotkanie dla dziennikarzy, w którym poinformowała o wsparciu szykowanym dla polskich (i nie tylko) rolników.

Po pierwsze, potwierdzili, że wsparcie dla rolników jest przygotowywane, środki już na pewno – 30. marca została podjęta już finalna decyzja - trafią do Polski, Bułgarii i Rumunii z liczącej 450 mln euro rezerwy rolnej. W pierwszej transzy zostanie wypłacone „jedynie” 56,7 mln euro. - Jesteśmy dopiero na początku roku, uznaliśmy ze możemy wykorzystać tylko część tych pieniędzy – mówili rozmówcy z KE. Przypomnijmy, Polska dostanie z tego 29,5 mln euro, polski rząd może tę kwotę podwoić, czy tak zrobi – nadal nie wiadomo. Płyną też sygnały o przygotowywanym drugim pakiecie pomocy, jednak jego wysokości i szczegółów jeszcze nie poznaliśmy.

Czytaj więcej

Szansa na ćwierć miliarda złotych dla rolników z rezerwy kryzysowej

Okres liberalizacji warunków handlu z Ukrainą mija w czerwcu, raczej na pewno zostanie przedłużony na kolejny rok, do czerwca 2024 r. I to jest ważne, bo handel z największym odbiorcą Ukrainy, czyli UE, dosłownie „utrzymuje Ukrainę przy życiu”, jak się wyraził jeden z rozmówców z Komisji Europejskiej. Poluzowanie warunków handlu, zniesienie ceł i innych barier importowych, okazało się bardzo skutecznym narzędziem, handel Ukrainy z UE był bardzo stabilny, gdy handel z resztą odbiorców spadł o co najmniej 20 proc.

Od czerwca wejdzie jednak kilka nowych możliwości ochrony wspólnego rynku, choć trudno je nazwać środkami do natychmiastowej reakcji. Mianowicie, główną zmianą jest, że czas śledztwa i analizy wpływu importu danego surowca na zakłócenia na wspólnym rynku skrócono z pół roku do trzech miesięcy.

Obecnie działa trzystopniowy system – najpierw jest monitoring importu do UE, następnie ocena, czy to może mieć negatywny wpływ, a następnie „śledztwo” (investigation), po którym KE ma prawo ograniczyć import niektórych z 40 importowanych towarów.

O wszczęcie tej kontroli musi poprosić państwo członkowskie. I tu ważna informacja – Polska nie prosiła Komisji Europejskiej o reakcję czy ograniczenie importu zboża, twierdzą nasi rozmówcy w Brukseli.

Co więcej, "Rzeczpospolita" dowiedziała się nieoficjalnie, że polscy politycy z opozycji zwracali ministrowi rolnictwa uwagę jeszcze jesienią ubiegłego roku na konieczność zapewnienia tranzytu zboża z Ukrainy, tak, by ono nie zostawało tylko w Polsce. Proponowano np. kaucje tranzytowe – przewoźnicy musieliby płacić kaucję na wjeździe do Polski za każdą tonę zboża, jednak to rozwiązanie nie spodobało się ani w Warszawie, ani w Brukseli.

Co można zrobić, jeśli jednak nawet Bruksela uzna, że zakłócenia na wspólnym rynku są zbyt poważne? Można przywrócić cła sprzed czerwca 2022 r. i wtedy bez barier wjedzie jedynie pierwszy milion ton zboża, następne transporty będą opodatkowane w wysokości 25 euro za tonę.

Przedstawiciele Komisji Europejskiej twierdzą, że mechanizmy kontroli są silne, a UE zrobiła wiele, by chronić rolników.

Można odnieść wrażenie, że wściekłość rolników przeciwko wyhodowanemu na polskim rynku kryzysowi zbożowemu zaskoczył polski rząd. I to również jest zaskakujące, bo zboże z Ukrainy wjeżdża do nas od ubiegłego roku, gdy w ramach wspierania Ukrainy Unia Europejska zniosła część ceł i mocno zliberalizowała handel z Ukrainą. W warunkach zablokowanego morza Czarnego ukraińskie zboże ruszyło na polską granicę ogromną falą. Skala importu nie jest tajemnicą, nie było nią dla Brukseli, ani dla polskiego rządu, ani nawet dla polskich polityków z opozycji, tym bardziej, że KE gruntownie monitoruje sytuację.

Rolnicy jednak cierpliwie znosili w ubiegłym roku trudny czas, skokowe podwyżki cen ziarna mogły ich nawet cieszyć, choć radość tłumiły – równie astronomiczne podwyżki cen środków produkcji rolnej, głównie paliw i nawozów.

Iskrą, która doprowadziła do wybuchu, były spadki cen zboża w tym roku. To postawiło rolników pod ścianą, zwłaszcza tych, którzy jeszcze nie sprzedali zboża, bo uwierzyli zapewnieniom ministra Kowalczyka na jesieni, że zboże na wiosnę będzie tylko droższe.

Tymczasem - pszenica konsumpcyjna dziś w jednym ze skupów Elewarru kosztuje po 880 za tonę – rok temu kosztowała 1550 zł, a na koniec roku – 1305 zł. Rzepak – dziś jest po - 1790 zł, a rok temu kosztował 4 000 zł za tonę. Na koniec roku – 2500 zł.

Wybuch gniewu zaskoczył władze – na targach Agrotech minister rolnictwa został wygwizdany, gorzej było w Jasionce pod Rzeszowem na V Europejskim Forum Rolniczego – tam już poleciały jajka, i to nie tylko na ministra, ale też w kierunku wspierającego go Janusza Wojciechowskiego, komisarza rolnictwa.

Niepewność i napięcia na rynku zbóż pogłębia dziwne zachowanie Rosji przy przedłużeniu umowy – porozumienia zbożowego w sprawie transportu zboża z Ukrainy przez Morze Czarne. Niespodzianie Rosja zgodziła się jedynie na przedłużenie umowy o dwa miesiące, a nie o cztery, czyli na 60 a nie 120 dni.

Jest jeszcze jeden aspekt rolniczych protestów, intensywnie zaognianych przez AgroUnię. Ten ruch rolniczy, specjalizujący się w organizowaniu protestów, został zarejestrowany jako partia polityczna. I na bierności dzisiejszych władz wygląda na to, że chce sporo ugrać.

Zboże z Ukrainy wjeżdża do Polski korzystając z tzw. korytarzy solidarności (solidarity lanes), uruchomionych po zablokowaniu Morza Czarnego. Jak informuje Komisja Europejska, korytarze te stały się linią życia dla ukraińskiej gospodarki, korzystał z nich handel wszystkich branży, ogromne nadzieje łączone były ze zbożem, które niszczało w magazynach w oczekiwaniu na transport. Między majem a grudniem 2022 r. umożliwiły one eksport około 45 mln ton ukraińskich towarów, ale równie ważne były dostawy 23 mln ton niezbędnych towarów na Ukrainę. To przyniosło ok 20 mld euro przychodów dla ukraińskich rolników i przedsiębiorstw. - Uzgodniliśmy, że należy nadać priorytet wysiłkom na rzecz dalszego wzmacniania połączeń między UE a Ukrainą, w szczególności poprzez poprawę połączeń infrastrukturalnych, w tym poprzez rozwój interoperacyjnej infrastruktury kolejowej, przedłużenie umowy o transporcie drogowym między UE a Ukrainą oraz mobilizację wsparcia finansowego UE na rzecz rozwoju pasów solidarności zgodnie z art. ogłoszono we wspólnej deklaracji UE – Ukraina z 11 listopada 2022 r. – napisali w oświadczeniu przywódcy UE, Charles Michel, prezydent Rady Europejskiej oraz Ursula von der Leyen, prezydent Komisji Europejskiej, wraz z Wołodimirem Zełenskim, prezydentem Ukrainy po szczycie UE-Ukraina w lutym 2023 r.

Nadmierny import zboża na teren Polski nie był tajemnicą dla Brukseli, która monitoruje wykonanie umowy o wolnym handlu z Ukrainą. Polski rząd jednak nie reagował, a więc i Komisja Europejska nie miała powodów. Na kryzysie budują swój potencjał przedwyborczy populiści – w marcu zarejestrował swoją partię Michał Kołodziejczak, lider AgroUnii, obecny na większości rolniczych protestów.

Choć sam import zboża nie był dla nikogo z decydentów tajemnicą, to jednak Brukselę zaskoczyły ostre protesty rolników w Polsce niemal tak samo, jak polskiego ministra rolnictwa, w kierunku którego na głównym, prestiżowym forum rolniczym w Jasionce poleciały jajka. Być może sygnał o kryzysie dotarł wreszcie do Brukseli dlatego, że Kowalczykowi podczas tego niefortunnego wydarzenia towarzyszył Janusz Wojciechowski, komisarz rolnictwa, delegowany na to stanowisko przez PiS.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Rolnictwo
Polska wspomaga wojenną kasę Rosji importując nawozy. Najwięcej w UE
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Rolnictwo
Węgry ograniczą import produktów rolnych z Ukrainy. Rosja zadowolona
Rolnictwo
Największy producent wina Rosji w mackach Kremla. Parodia w sądzie
Rolnictwo
Przybywa zboża z Rosji w Europie. Dojrzewa pomysł na cła
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Rolnictwo
Putin zawłaszcza jeden z największych agroholdingów w Rosji. To biznes z USA